*tydzień później*
Nasza znajomość z Dawidem stała się jeszcze bliższa. Dogadujemy się coraz lepiej, a Filip odchodzi powoli na drugi plan.
- Jesteś ciekaw co cię czeka?-pyta wyciągając do mnie dłoń, a ja od razu wstaję z blatu w kuchni i podchodzę łapiąc go za nią. Skinąłem głową w ramach odpowiedzi.
- Bardzo-uśmiechnąłem się ciepło, a chwilę potem nasze usta łączą się w namiętnym pocałunku. Czuję jak układa dłoń na moim policzku i przyciąga lekko bliżej siebie. Ułożyłem dłonie na jego biodrach i pomasowałem je. Cudownie całuje. Uwielbiam kiedy to robi. Wtedy zapominam o wszystkich troskach. Po chwili nasz pocałunek zostaje przerwany i chłopak łapie mnie ponownie za dłoń prowadząc do mojej sypialni. Oddaję mu się teraz w pełni. Już wiem, że to on będzie dominował.
Jego usta ponownie łączą się z moimi kiedy siedzę na łóżku, a jego ciało się nade mną pochyla. Ułożył ciepłe dłonie na moich ramionach i pochyla mnie w tył nakazując mi się położyć. Wykonuję polecenie, ale nasz pocałunek nadal trwa.
Ciepło mi. Zaczyna mi się robić bardzo ciepło, wręcz gorąco kiedy jego dłonie wędrują pod moją koszulkę. Zostawiają za sobą rozpalający ślad, a moje sutki twardnieją gdy tylko ich dotyka. W końcu zostaję w samych tylko spodniach. Nie mam dzisiaj bielizny. Wiedziałem, że i tak jest niepotrzebna. Sam też pozbywam go bluzki nieco szybciej i pewniej. Wiem, że chłopak nie chce się spieszyć, ale mi jest tak strasznie gorąco. Zamykam oczy z westchnięciem, gdy jego zęby znaczą moją szyję kolejnymi ugryzieniami. Przesuwam dłonie niżej, na jego biodra, a następnie krocze. Masuję go po nim wywołując ku mojemu zadowoleniu ciche sapnięcia. W odwecie zostaję pozbawiony spodni, a moja nabrzmiała męskość może się wydostać.
- Dzikus-śmieje się cicho, a ja uśmiecham się półgębkiem. Wiem, że mu się to podoba. Nie wytrzymuję i rozpinam jego rozporek, a następnie pozbywam się spodni razem z bielizną. Po co mu ona? W ogóle powinien być nagi. Nie wiem po co się ubierał.
Przecież wiedział, że będziemy to dzisiaj robić.
Kolejne westchnięcia wydobywają się z moich ust kiedy jedna z jego dłoni zajmuje się moim przyrodzeniem, a druga rozprowadza przygotowany żel wokół wejścia. Sięgnąłem do jego krocza i zaczynam robić mu dobrze. Uwielbiam doprowadzać go do stanu rozkoszy. Na moment tracę kontrolę nad sobą kiedy dwa jego palce wsuwają się we mnie. Jęknąłem cicho i przygryzłem nieświadomie wargę. Dawno tego nie robiłem, a on musiał to zauważyć, bo całuje mnie uspokajająco i zaczyna poruszać palcami. Przygotowuje mnie jednocześnie spokojnym tempem pieszcząc mojego członka, by odwrócić uwagę od bólu. Wolną dłoń wplątuję w jego czarne włosy i zaciskam na nich pięść. Jest mi tak dobrze. Chcę więcej, chcę...
- ...Jeszcze- westchnąłem dokańczając swoją myśl nieświadomie na głos. Mój partner chyba to jednak usłyszał, bo wyjął ze mnie palce. Rozsuwał chętnie nogi na boki. Nie czekam długo. Jego członek wchodzi we mnie głęboko na co reaguję głośnym jękiem i wyginam ciało w łuk. Ponownie zacisnąłem dłoń na jego włosach. Są miękkie. Otwieram oczy i patrzę w jego hipnotyzujące spojrzenie. Nikt inny nie ma takich oczu. W dodatku charakteru dodaje im ten podniecający błysk. Uśmiecham się łagodnie, a gdy zaczyna się poruszać rozluźniam się.
Na to czekałem. To tego tak długo wyczekiwałem i w końcu osiągnąłem swój cel. Moje spełnienie.
Pojękuję co chwilę i wzdycham rozkosznie. Zaciskam dłonie na materacu lub drapię jego plecy. Chcę zostawić po sobie ślady. Chcę, by pamiętał. Słyszę jego przyspieszony oddech, widzę krople potu spływające po ciele i ciche posapywanie. Czuję zapach. Cudowny zapach testosteronu i podniecenia. To tak bardzo mnie nakręca. Pragnę jeszcze. Poruszam nieświadomie biodrami wychodząc jego coraz szybszym ruchom na przeciw. Z czasem stają się one coraz mocniejsze i pewniejsze, a wręcz agresywne.
- Ah! Tak...-wyjęczałem będąc bliskim spełnienia. On najwidoczniej też, bo jego ruchy osiągnęły granicę. Obserwuję jego twarz kiedy dochodzi we mnie, a chwilę potem i ja kończę z jego imieniem na ustach.
Oddycham szybko i patrzę jak chłopak jeszcze raz całuje mnie w czoło tego dnia. Wysuwa się ze mnie i kładzie obok, a ja patrzę się w sufit i uśmiecham się lekko.
W sercu czuję pustkę mimo, że wali ono dwa razy szybciej.
- Byłeś wspaniały Szymon-mówi głaszcząc mnie po ramieniu. Spojrzałem na niego i skinąłem głową tylko. Obserwuję jak wstaje i odchodzi w stronę łazienki. Ma pierwszeństwo. W końcu musi jeszcze wrócić dzisiaj do domu i iść do klubu wieczorem. Tam znowu się spotkamy. Tak jak codziennie.
- Dzięki za dzisiaj. Potrzebowałem tego szczerze mówiąc-powiedział uśmiechając się do mnie ciepło kiedy ubierał buty.
- Mi też. To co widzimy się w pracy?-uśmiechnąłem się półgębkiem opierając się o ścianę plecami i obserwuję jak chłopak szyje się do wyjścia. Kiedy chciał mnie pocałować przekręciłem głowę w bok, by natrafił na policzek. Odsunął się zaskoczony.
- Mhm. Do zobaczenia Robert-uśmiechnąłem szeroko i zamknąłem za nim drzwi na klucz.
***
Pieprzyłem się ze współpracownikiem. Znowu... Znaczy dopiero drugi raz, ale nic więcej z tego nie będzie. Czemu? Myślałem, że to wszystko co się ostatnio ze mną dzieje to z napięcia seksualnego. W końcu ile zdrowy facet może bez bzykania? Myślałem, że jeśli ktoś kilka razy mnie porządnie przerżnie to mi minie i wszystko wróci do normy.
Myliłem się.
I nawet sam nie wiedziałem jak bardzo.
Dawid dzisiaj zniknął na cały dzień. Mówił, że ma do załatwienia pare spraw z ciotką i w pracy, więc skorzystałem z pustego domu.
Psy bardzo szybko rosną. Killer zdążył z małej kluseczki wyrosnąć już nam na małego bullteriera, ale zaczynał wyglądać coraz groźniej. Chyba mogłem być z niego dumny. Ostatnio zabił kota sąsiadki z góry. I bardzo dobrze. Nigdy nie lubiłem tej mocherowej suki. Czepiała się nawet o to, że jakieś bachory przykleiły gumy do żucia na klatce schodowej. Skoro to taki problem to niech je sobie odklei, a nie na mnie zwala winę i co gorsza robotę.
Zegarek pokazywał porę obiadu, jednak jedzenie było ostatnim o czym myślałem. Teraz moje myśli zaprzątał Dawid. Z resztą tak jest ciągle od ostatnich kilku dni... A może tygodni. Chuj by to tam liczył. Jak dla mnie długo. Zbyt długo.
Boję się, że spełnią się moje najgorsze koszmary i poczuję do niego to coś na literę M.... I bez tego było mi ciężko. Dawid wydawał się ostatnio strasznie nieobecny i jakiś taki rozkojarzony. Wypytywałem go o przyczynę jego zachowania jednak nic nie mówił. Uspokajał mnie tylko, że to z przemęczenia. Ostatnio więcej pracuje, bo ktoś odszedł i ma nadgodziny dość często. Nie odwiedza mnie już w klubie tak często. Po prostu idzie spać, a kiedy wracam już śpi smacznie w łóżku. Wygląda niewinnie wtedy.
Filip odpuścił, a gang zaczyna się rozpadać. Nie mam już prawie z nikim kontaktu poza Aleksem i Natanem, którzy od czasu do czasu się odezwą, a nawet raz wpadli do nas. Szczerze mówiąc to nigdy nie był gang, a jedynie jakaś marna zabawa w gangsterów jak za czasów dzieciaka na podwórku za bidulem. Mnie to cieszyło, bo Dawid nie użera się już z tym psycholem. Wydaje się, że wszystko się układa, ale jednak czuję się strasznie dobity. Nie tańczę na rurze od tej bójki w łazience. Nie mam na to siły ani ochoty. Rozdaję tylko drinki i daję się macać po dupie czasami.
Poszedłem jednak do kuchni i wyjąłem puszkę coli. Usiadłem sobie na kanapie włączając jakiś durny program. Popijałem gazowany napój siedząc tak bezczynnie jakiś czas.
Około godziny 19:00 zacząłem zbierać się do pracy. Zadzwoniłem jeszcze do Dawida układając włosy.
- No hej stary. Sorka, że mnie nie ma jeszcze, ale spotkałem starą znajomą i się zagadaliśmy. Będę jakoś po 22:00 zgoda?-odezwał się jego wesoły głos w słuchawce. Mimowolnie się uśmiechnąłem.
- Pewnie. Tylko Killera nakarm. Ja będę po 1:00 w domu.
- Pamiętam. Dobra to kończę. Pa!-zaśmiał się i rozłączył, a ja wróciłem do układania włosów.
W pracy nic się nie zmieniło. Podawałem drinki, rozmawiałem z gośćmi i pracownikami, Marek opowiadał o nowych chłopaku, a ja uśmiechałem się, jednak brakowało mi czegoś... Albo kogoś. To coraz bardziej mnie wypala. Muszę się wziąć w garść.
Znaczy próbowałem już wiele razy, ale nie wychodziło.
Około 23:00 Dominik przyniósł mi mój dzwoniący telefon.
- Ktoś się do ciebie dobija co chwilę- zaśmiał się.
Na wyświetlaczu widniał kontakt Dawida. Wyszedłem z klubu szybko i odebrałem.
- No co jest?
- Szymon... Musimy porozmawiać. Możesz wrócić do domu?-słyszałem, że jest smutny.
- Powiedz co jest-powiedziałem szybko zdenerwowany.
Przez dłuższą chwilę było słychać tylko ciszę w słuchawce.
- Wyjeżdżam do Wrocławia- odezwał się w końcu, a ja zamarłem.