Nie wiem nawet kiedy wszedłem do mieszkania. Nie. Ja nie wszedłem, a wpadłem do niego na zbity pysk. Przez całą drogę w mojej głowie dźwięczały tylko te trzy pierdolone słowa. "Wyjeżdżam do Wrocławia". Dźwięczało mi to w uszach niczym najgorsza zmora i nie chciało odejść. Prześladowało mnie i pchało do przodu. Dawid nie może wyjechać. Nie może mnie zostawić. Nie po tym wszystkim. Tylko właściwie to nie ma nic.
- Dawid!-krzyknąłem na cały dom resztkami siły i podparłem się o ścianę za mną oddychając szybko. Po chwili chłopak pojawił się w drzwiach sypialni. Był cały blady, a czarne włosy miał związane w kucyk. Palił papierosa. Wiedziałem, że jest źle. Już miałem zacząć go wypytywać o wszystko, ale mnie uprzedził i pierwszy otworzył usta.
- Rozmawiałem z Filipem. To postanowione Szymon. Wyjeżdżam do Wrocławia na studia-powiedział zmęczonym głosem.
Zmarszczyłem brwi na samą tylko wzmiankę o Łasicy. Miał zerwać z nim kontakt. Co on ma do tego?
- Co... Co ty pierdolisz?- zapytałem marszcząc brwi i starałem się złapać oddech. W gardle mnie piekło i serce obijało się o żebra jak szalone, więc ledwo co mówiłem.- Jakie studia?- zapytałem w końcu, kiedy trochę się uspokoiłem.
- Prawo- usłyszałem tylko posępną odpowiedź, a z jego ust wyleciał dym papierosowy. Jego zapach obudził we mnie silną potrzebę zapalenia, więc wyjąłem swoją paczkę i chwilę później już moje płuca wypełniała cudowna trucizna.
- Jedziesz z Łasicą?- zapytałem w końcu poważnie, ale chłopak tylko pokręcił głową na boki i odetchnął głęboko gasząc niedopałek na komodzie.
- Jadę sam Szymon... Muszę się stąd wyrwać... Odciąć od tego syfu- powiedział zachrypniętym głosem i dopiero teraz zauważyłem, że ma lekko przekrwione oczy. Płakał? Stałem przez chwilę trawiąc to wszystko. Dla niego to musiało być za dużo. W końcu nie wytrzymał i ucieka. Opuszcza Warszawę, nas, a przede wszystkim mnie. W gardle zaczęła się tworzyć wielka gula, która nie pozwalała mi wydusić z siebie ani słowa.
- A... ja?- zapytałem cicho, jakby to miało jakiekolwiek znaczenie. Tu nie chodzi o mnie, a o niego, ale to zabolało. Mogę już nigdy nie zobaczyć Dawida. Mojego Dawida, do którego czuję więcej, niż kiedykolwiek, do kogokolwiek. Nagle poczułem na policzkach ciepło i dopiero teraz dotarło do mnie, że to dłonie. Dawida. Stał przede mną i delikatnie ucałował w czoło.
- Bardzo cię lubię Szymon... ale nie mogę tak dłużej- powiedział cicho i chciał się wycofać, ale moje ramiona mu na to nie pozwoliły. Zamknęły go w mocnym uścisku, a ja przytuliłem się do jego torsu.
Drżałem lekko ze zdenerwowania, ale to jest ten moment, kiedy swoje uczucia powinniśmy odsuwać na bok dla dobra innych. Dawid chce zacząć normalne życie, z czystą kartą i powinienem go zrozumieć, a już na pewno uszanować jego decyzję.
Powinienem być dobrym przyjacielem.
PRZYJACIELEM.
Problem w tym, że ja chciałbym być kimś więcej, ale na to już za późno.
Przytulaliśmy się tak przez dłuższą chwilę, a kiep w moich palcach powoli się dopalał.
- Kiedy?- wykrztusiłem w końcu i odsunąłem się od niego, by móc mu spojrzeć prosto w te cudowne szare oczy, które tak często zasłaniał. I które stracę.
- Jutro z rana. O 6:17 mam pociąg- powiedział i jego ciepło mnie opuściło. Wziąłem głęboki oddech i zebrałem się w sobie, chociaż miałem ochotę się rozpłakać jak dziecko. Skinąłem głową lekko.
- Odprowadzę cię- powiedziałem pewny siebie i zaciągnąłem się połówką papierosa.
***
Siedzieliśmy jeszcze przez chwilę przy whiskey w kuchni i paliliśmy papierosy, ale niewiele mówiliśmy. Oboje nie byliśmy w nastroju, a kiedy zostałem sam, usiadłem na parapecie w otwartym oknie i pozwalałem, by chłodne, nocne powietrze opatulało mnie i wywoływało delikatną, otrzeźwiającą gęsią skórkę na rękach.
Jeśli go kochasz, to daj mu wolność co?
Ktokolwiek wymyślił to powiedzenie, był kompletnym debilem i nie znał się na miłości. Z resztą ja nie jestem lepszy. Też się nie znam. Jestem tylko głupim dzieciakiem, który bawi się w dom z życiem. Ale mimo to postanowiłem "dać mu wolność". Skoro mnie opuszcza, to znaczy, że i tak nie miałbym szans na cokolwiek więcej.
Nie spałem za dobrze tej nocy, a sen dopadł mnie dopiero o 5:00 nad ranem, więc spałem zaledwie pół godziny, a znienawidzony dźwięk budzika rozbudził mnie i dał do zrozumienia, że to już ostatnie chwile razem. Ostatnie wspólne śniadanie, wspólny papieros i kawa. Cały poranek milczeliśmy. Dawid był już od wczoraj spakowany i teraz walizki stały w kącie przedpokoju, jakby czekały na to, co ja tak bardzo chciałem odwlec, a co było nieuniknione. Czas nas gonił i w końcu musieliśmy wyjść. Wziąłem oczywiście Killera, ale cały spacer na stację upłynął nam w przygnębiającej i ciężkiej atmosferze. Żaden z nas nic nie powiedział, chociaż jestem pewien, że oboje mieliśmy mnóstwo do powiedzenia sobie na wzajem, ale nie mogliśmy. Dawid chce się uwolnić od tego toksycznego życia, a ja nie mam serca mu tego utrudniać, a tym bardziej zabraniać. Nie ważne, jak bardzo to boli.
W końcu dotarliśmy na stację kolejową. Było ciepło, ale wiał zimny wiatr. Killer leżał w naszych nogach, a my siedzieliśmy obok siebie, stykając się kolanami i milczeliśmy. Tyle chciałbym mu powiedzieć. Chciałbym jechać z nim... ale nie mogłem. Niestety też jestem częścią tego toksycznego środowiska i to, że ja do niego czuję coś więcej, nie znaczy, że on do mnie też.
Nie chcę mu przypominać o złych rzeczach.
-NA TOR PIERWSZY, PRZY PERONIE PIERWSZYM WIEDZIE POCIĄG Z WARSZAWY DO WROCŁAWIA- poinformował nas zniekształcony głos z głośnika, a dla mnie brzmiało to jak wyrok. Spojrzałem na Dawida w tym samym momencie, co on na mnie i uśmiechnął się blado, ale w jego oczach widziałem smutek. Mimo to nie zwątpiłem, że chce stąd wyjechać. Jestem pewien, że chce. Zawsze ciężko jest zerwać z tym, co jest znane i zacząć wszystko od zera, nawet kiedy wiemy, że to jest najlepsze wyjście.
Ja też o tym wiedziałem.
- No... to na mnie już czas- powiedział, ale ledwo go usłyszałem, bo na peron akurat wjechał pociąg robiąc przy tym niesamowity hałas. Killer postanowił się z nim zmierzyć i sprawdzić, kto hałasuje głośniej, więc zaczął szczekać i skakać. No pewnie... on gdyby mógł, to pogryzłby się z tym pociągiem. Wstaliśmy i podeszliśmy do przedziału, w którym było miejsce Dawida. Spojrzałem na niego i mocno go przytuliłem do siebie. Schowałem nos w jego szyi i ostatni raz poczułem zapach jego skóry i ciepło jego ciała. Też mnie mocno przytulił, pogładził po plecach, po czym odsunął się pogłaskał jeszcze Killera.
- Będę za tobą tęsknił- powiedziałem cicho, patrząc, jak pakuje walizkę do pociągu. Spojrzał na mnie jeszcze i uśmiechnął się czuło i łagodnie, ale to wcale mnie nie uspokoiło, a sprawiło, że do oczu napłynęły mi łzy.
- Ja też...- powiedział i miałem wrażenie, że chciał coś jeszcze powiedzieć, ale wtedy usłyszeliśmy gwizdek konduktora, który był wyraźnie zniecierpliwiony, bo pociąg czekał już tylko na niego. Dawid szybko wsiadł, uśmiechnął się jeszcze do mnie wymuszenie i zamknął drzwi. Pomachał mi przez małą szybkę i wtedy pociąg ruszył. Patrzyłem za nim, a on jeszcze wyjrzał przez okno. Maszyna przyspieszała coraz bardziej, aż w końcu zniknęła mi z oczu, ale ja jeszcze przez parę minut stałem i gapiłem się w tamtą stronę. Dopiero kiedy Killer trącił mnie pyskiem, wróciłem do rzeczywistości i łzy, które trzymałem od wczoraj, zaczęły lecieć po moich policzkach. Usiadłem na ławce, na której jeszcze przed chwilą siedzieliśmy razem, schowałem twarz w dłoniach i po prostu zacząłem płakać.
Hymn for the Missing - Red
Nie wiem ile czasu minęło, ale w końcu zebrałem się do domu. Nie wiem jednak, jak do niego trafiłem, bo nie pamiętam nic z powrotu. Wiem, że ocknąłem się dopiero na swoim łóżku. Leżałem na brzuchu, z potarganymi włosami, poduszka pode mną była wilgotna, a za oknem już się ściemniało. Spojrzałem na godzinę w telefonie i westchnąłem cicho.
Po 19:00
Dawid pewnie już jest na miejscu. W pierwszym odruchu miałem ochotę do niego zadzwonić i zapytać, jak minęła mu podróż, czy już się rozpakował (wspominał wczoraj, że ma zarezerwowany hotel) i jaka jest pogoda, ale szybko dotarło do mnie, że nie mam już prawa odezwać się do niego słowem. On chce zacząć życie na nowo.
Westchnąłem ciężko i schowałem głowę w poduszkę z powrotem. Czułem się, jakby ktoś wydarł ze mnie wszelkie chęci do życia... To wszystko odjechało razem z Dawidem i nie mam sił, by po to sięgnąć. Nigdy nie myślałem, że przywiążę się do kogoś tak bardzo.
Jestem pusty. I bez nadziei na cokolwiek.
Pusty i beznadziejny. Taki właśnie jestem.
Więc to już koniec. Nigdy go więcej nie zobaczę.
Muszę się upić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz