Rozdział 7

- Stary wybacz... Sam wiesz, że gdybym nie musiał, nie robiłbym tego, ale przez twoją ostatnią awanturę straciliśmy kolejnego klienta. MOJEGO w dodatku...- tłumaczył się zakłopotany.
- Wiem wiem. Nie tłumacz się ciągle, rozumiem- spojrzałem na Igłę spokojnie i klepnąłem go w ramię.- Nie mam ci tego za złe. I nie martw się. Nadal masz u mnie darmowe próbki- zaśmiałem się pod nosem.
Igła uśmiechnął się do mnie z wdzięcznością.
- Dobra stary, bo mi się poryczysz. Się nie rozstajemy na zawsze. Do zoba- przybiliśmy i wyszedłem z zaplecza studia kierując się do wyjścia.
Ta... wyleciałem z wymarzonej pracy.
Wiedziałem, że kiedyś i tak odejdę. Nawet myślałem, czy samemu nie zrezygnować. Igła dużo przeze mnie tracił, a ja mimo to nadal robiłem kłopoty.
No cóż. One same się za mną włóczą.
O kasę przez jakiś czas martwić się nie muszę. Na koncie mam jeszcze wystarczająco na mieszkanie, prąd i wodę, a resztę zarobię na Pradze i w klubach jak będzie trzeba.
Od teraz miałem dla siebie całe dni.
Ta. Będę się marnował na kanapie przy kiepskich filmach i kubku kawy...
Przynajmniej dzisiaj mam do robić. Muszę zarobić trochę kasy i przygotuję się na walkę z gangiem. Jest jeszcze wczesna godzina. Mam dużo czasu.
Zaliczyłem budkę z fastfood'ami i złapałem tramwaj na Pragę.
~~~~
Do domu wróciłem po trzech godzinach około 12:00. Nie zarobiłem dużo, ale czego mogłem się spodziewać w południe w dzień roboczy? Nawinęło mi się kilku bezdomnych i ćpunów.
To tyle.
Schowałem kasę do szafy w sypialni wsuwając ją pod grube swetry zimowe, których nie noszę od kilku ładnych lat. Służą  mi tylko jako skrytka na pieniądze.
Odetchnąłem zatrzymując się na środku sypialni i przeczesałem włosy do tyłu z zamkniętymi oczami. Wypuściłem głośno powietrze i zamyśliłem na chwilę.
Zacząłem układać w głowie listę rzeczy potrzebnych.
Torba.
Noże przy rękawach, scyzoryki na kostkach.
Dwa pistolety za paskiem.
Kamizelka kuloodporna.

Znalazłem kiedyś na rynku torby wojskowe. Mają dużo kieszeni, co jest przydatne, w dodatku z tyłu są paski, za które często chowam nóż, gdy mam bluzkę na krótkim rękawku. Na zewnątrz wygląda jak kostka <plecaki>. ( Ta duma bo to moja c': - dop.aut. )
Tak. Ja do wszystkiego dopinam przypinki i przyszywki. Nawet przy spodniach mam kilka.





















Schowałem do środka potrzebne rzeczy, napiłem się na szybko energetyka i już byłem gotowy do wyjścia.
Była dopiero 13:00, ale chciałem się jeszcze przejść do centrum. Nie lubię spędzać czasu bezczynnie w domu.
Podjechałem pod centrum Warszawy tramwajem i zacząłem szlajać bez celu po uliczkach. Nic szczególnego nie przykuło mojej uwagi na dłużej. Kilku artystów ulicznych i tancerzy dostało ode mnie drobne z kieszeni, zahaczyłem przy okazji o Mc po czym zniknąłem między mniej uczęszczane uliczki, by odpocząć od ulicznego zgiełku. Trafiłem na jedną z biedniejszych części Wawy. Stare, sypiące tynkiem kamienice, skrzypiące okna na starych zawiasach, podwórka ograniczone do drzewa i zawieszonej na nim huśtawki z opony albo kawałka drewna. O wiele bardziej odpowiadał mi spokój tutaj, niż hałas i wieczna bieganina w centrum, czy ciągle unowocześniane części miasta. Usiadłem pod jedną z kamienic od strony podwórka i spędziłem tam jakiś czas popalając co chwilę ze słuchawkami w uszach.
Zerknąłem na zegarek w telefonie.
15:14
Odetchnąłem i z trudem poszedłem na najbliższy przystanek autobusowy. Dojechanie pod kamieniołomy trochę mi zajmie.
Jadąc na miejsce dotarło do mnie, że zaczynam wpadać w rutynę.
Nie cierpię tego.
Zanim zostałem wciągnięty w ten cały gang po pracy wychodziłem ze znajomymi do centrum albo na Pragę. Teraz wracam i mam dość jakiegokolwiek towarzystwa przez tych wiecznie kłócących się psycholi.
Jezu starzeję się.

Na miejsce przyszedłem oczywiście ostatni.
Dzisiaj wszyscy wyglądali już lepiej. Alex siedział dziwnie podekscytowany przeglądając coś w swojej torbie, a reszta o czymś rozmawiała... Nie wiem czy można to było nazwać kłótnią.
Ja cicho usiadłem sobie na parapecie i zapaliłem przyglądając się temu zaciekawiony.
- Panienki to tylko kilka małych ran.- odezwał się wyraźnie już zirytowany Filip.- Wszystko już przygotowałem.
- Panienki?- Natan spojrzał na niego z odrazą.- Weź się Łasicu lecz.
- Harem se zrobił- usłyszałem od strony Dawida.
Czerwony Kapturek rzucił swoją torbą o ziemię i wstał łapiąc się za głowę i zaczesując włosy do tyłu.
- Ja pierdole tak mało?!
- Biedne dziecko... Chcesz to ci dam i pójdziesz sobie kupić?- Natan spojrzał na chłopaka z ironicznym uśmiechem typowym dla niego na co dzień.
- Wykorzystacie swoje doświadczenie czyli podpalenia, i wysadzanie na miejscu walki.- Łasic zwrócił się do Alexa- mówię, że mam to ci dam kilka.

Ale, że co niby da?
Spojrzałem na porzuconą torbę Alexa. W cieniu zauważyłem zarys jakiejś bomby.
Wszystko jasne.
Kolejny piroman się nam rodzi.

Płomiennowłosy spojrzał wściekle na Natana.
- To wszystko twoja wina, więc się tak nie szczerz!- wziął głęboki oddech i cofnął się od niego kilka kroków.- Sporo zrobiłem sam, ale muszę to jakoś przeboleć.
- Co moja wina? To ty żeś rzucił się na bluzę.

Dobra. Za mało przebywam z nimi, bo nie mam pojęcia o czym pierdolą.
Może dzięki temu mi jeszcze nie odbiło?
Zapaliłem sobie spokojnie. Dopóki nikt się do mnie nie przyczepił siedziałem cicho.

- Znów się kłócicie!- wrzasnął Filip.
- Ja tam jestem grzeczny- odpowiedział dumnie Emos uśmiechając się z wypiętą piersią.
- Filip ty jedyne co to wydajesz rozkazy, więc nie marudź- odpowiedział mu Smerf
- Dziwisz się?!- Alex znowu zaczynał.- O mało byś go nie zabił!
- Robię bomby, uczę was, użeram się z wami. Czego jeszcze chcecie?- Filip przeleciał po nas wszystkich wzrokiem.
- Żebyś nie traktował nas jak stado psów- mruknąłem pod nosem.
- Gdybym nie używał pejcza to byście się sami pozabijali. Żałosne.- usłyszałem odpowiedź.

Niech się ciągnie...
Zapomniałem przynieść mu tą maskę... No trudno. Może na tej misji go oszpecą, albo coś.

- Filip to co robimy?
- Za godzinę na zachodniej granicy Warszawy niedaleko. Radzę się nie spóźnić- warknął patrząc na Alexa wrogo. Podszedł jeszcze do wszystkich i rozdał nam małe słuchawki bezprzewodowe.- Będziemy się przez to kontaktować.
Alex wychodząc pokazał Filipowi język i zniknął na schodach.
- Mam snajperkę, tylko musiałbym się się gdzieś skampić na wieżowcu, żeby mnie nie widzieli- usłyszałem obojętny głos Natana.
Dawid coś mruknął i też poszedł.
- Nie wiem gdzie znajdziesz wieżowiec w takiej dziurze- zostałem tyko ja Filip i Natan.
- To jakieś bloki są tam do chuja nie?
 Też się zwinąłem nie zauważony do domu. Nie musiałem się przygotowywać, ale naostrzyłem jeszcze noże, przygotowałem kilka dodatkowych magazynków i załatwiłem od kumpla 5 małych bombek na wszelki i swoich kilka dymnych.
Udałem się na miejsce.

Gdy przyszedłem na miejsce czekali już tam Dawid i Alex.
Ten drugi siedział na ziemi zdyszany. I na chuj się spieszył? Zgasiłem peta i przywitałem się kulturalnie siadając obok Alexa.
Ktoś zadzwonił do Dawida.
- Taaa?- odebrał.
- Jesteś niemożliwy- usłyszałem zanim z powrotem schował telefon.
Filip przyszedł spóźniony 10 minut.
- No a gdzie Natan?- zapytał.
Alex spojrzał na dach jednego z budynków z uśmiechem.
- Ślepy jesteś?
- Czuwa nad nami- zaśmiał się pod nosem Emo Dawid.

No proszę. On się umie śmiać.
Ładnie nawet.

- Takiej świecącej czupryny nie da się nie zauważyć- dzieciak był dzisiaj w humorze jak widać.
Spojrzałem na dach budynku. No właściwie miał rację. Trochę te włosy zlewały się z niebem, ale i tak Natan był dość widoczny jak na snajpera. Łasicu spojrzał w tą samą stronę i wrócił wzrokiem na nas. Zaśmiałem się cicho widząc jak mu brew drga.
- Dawid połącz mnie z  tym durniem albo ja go zaraz zastrzelę- wysyczał przez zęby.
Powstrzymałem śmiech.
Alex też zaczął się śmiać pod nosem. Spojrzeliśmy na siebie porozumiewawczo i zaśmialiśmy głośniej.
Filip nie wytrzymał i wyjął z kieszeni Dawida telefon. Zadzwonił biorąc głośnomówiący.
- Co jest pedałku?- usłyszeliśmy po drugiej stronie słuchawki i wybuchnęliśmy śmiechem.
- Po chuj tam wlazłeś?- wysyczał przez zęby nasz pedał.- Masz 5 sekund na zejście.
Usłyszeliśmy śmiech a sekundę potem nad głową Łasica przeleciała kula trafiając w piasek.
- Po to szmato.- rozłączył się.
Razem z Alexem nie mogliśmy przestać się śmiać i opieraliśmy o siebie nawzajem.
- Masz... Wpierdol....- wywarczał wkurwiony sukinkot.
- Masz problem!!- usłyszeliśmy rozbawiony głos Natana i nawet Dawid zaczął się niekontrolowanie śmiać.
- Na dół kurwa!- Filip darł się w stronę budynku, co wyglądało jeszcze bardziej komicznie niż jego mina.
- Ł... Łasica spokojnie- młody miał problemy z powiedzeniem czegokolwiek przez śmiech.
Łasica odebrał telefon znowu na głośnik.
- Po pierwsze nie jestem kurwa, a po drugie to nie drzyj ryja tylko spójrz przed siebie bo masz towarzystwo popierdoleńcu.
Nagle tuż koło Alexa przeleciała kula. Wyjął zapalniczkę i jakąś bombę by ją odpalić.
Od razu poderwałem się na równe nogi stojąc przodem do wrogiego gangu. Kilkunastu napakowanych, uzbrojonych po zęby łysych facetów stało kilka metrów od nas.
Wyjąłem od razu broń zza paska i odbezpieczyłem stając za drzewem.
- Tępy chuj i tyle- a Filip dalej wykłócał się z Natanem patrząc na wrogów.
- Tępy to ty jesteś.- usłyszeliśmy i chłopak się rozłączył, by zająć swoją robotą.
Chwilę potem było słychać świst trzech kul w powietrzu i trzech padło płasko na ziemię. Widziałem jak Alex chowa się za krzaki, by podejść bliżej. Odetchnąłem i usztywniłem dwóch kolejnych.
Jak tak dalej pójdzie skończymy w parę minut.
- Niedaleko stąd jest ich kryjówka. Najbardziej tam by się przydał pseudo snajper niż tu.- najwidoczniej Filip rozmawiał z Natanem przez słuchawki, bo teraz szef kitrał się za stertą kamieni ładując broń.
Co za debil.
 Nie naładował w domu
Koło mnie przeleciało kilka kul. Padłem szybko za krzaki. Kamizelka kamizelką, ale w głowę mogłem dostać. Zauważyłem jeszcze czerwoną czuprynę wybiegającą po drugiej stronie krzaków. Rozejrzałem się i zastrzeliłem kolejnego, który schował się kawałek dalej.
Uśmiechnąłem się do siebie z satysfakcją i spojrzałem na spluwę z uśmiechem.
- W końcu...- mruknąłem do siebie. Po upewnieniu się, że nie dostanę kulki w plecy wyjrzałem zza krzaków.
Alex bawił się w kotka i myszkę z gangiem podrzucając co chwilę bomby paralizujące, a Dawid go ubezpieczał. Nie widziałem już Łasicy.
Podbiegłem bliżej i strzelałem z odległości pomagając chłopakom i przy okazji zabijając posiłki, które co chwilę dobiegały.
Krzyczeli coś do siebie, ale nie mogłem usłyszeć co.
Nagle usłyszałem wybuch i skuliłem się by nie oberwać... kawałkiem stopy.
O kurwa.
Przełknąłem ślinę i spojrzałem w stronę centrum hałasu. Alex pojechał po ziemi na plecach kawałek od zakrwawionego pola. Wysadził kogoś. Ci, którzy stali najbliżej byli brudni od krwi. Młody z resztą też.
- O fuck... No nieźle- uśmiechnąłem się i zaśmiałem pod nosem odstrzeliwując kolejnych, którzy szli na czerwonowłosego.
Dawid się trochę cofnął i strzelał spokojnie kucając przy kamieniach.
Jeden z mężczyzn złapał Alexa przystawiając mu spluwę do głowy. Chciałem strzelić, ale oczywiście skończyły mi się kule.
- Natan!- usłyszałem przerażony głos Alexa i wyjąłem szybko zza paska drugą broń. Odbezpieczyłem i wycelowałem.
Facet leżał plackiem na ziemi, a z dziury na głowie sączyła się krew.
- Kryjcie!- usłyszałem głos Alexa i spojrzałem w tamtą stronę. Chłopak wbiegał do ich kryjówki.
Rozejrzałem się po miejscu walki i zauważyłem jednego z nożem, który próbował zajść od tyłu Natana. Strzeliłem szybko i spojrzałem na biegnącego Smerfa.
Wybiegłem zza krzaków. Zostało ich o wiele mniej, a wszyscy chowali się gdzieś w terenie, tak, że praktycznie nikogo nie widziałem lub nie mogłem trafić.
- Kiedy zastrzelimy większość i będzie w miarę czysty teren Dawid i Alex pójdą podłożyć bomby.- usłyszałem przez słuchawkę.
Natan biegał po bokach rozstrzeliwując obstawę, Dawid gdzieś zniknął, a ja wbiegłem do opuszczonego bloku, skąd wcześniej strzelał Natan. Wyjrzałem przeładowując magazynek.
Filip dostał w ramię. Zachwiał się i złapał za nie krzywiąc się.
Smerf spojrzał na niego zdziwiony, powiedział coś i wbiegł na dach bloku mijając mnie.
Nagle poczułem  mocny uścisk na swojej szyi i zimną lufę przystawianą do skroni. Jakaś cholera chciała mnie zastrzelić. Zanim cokolwiek zrobiła wbiłem mu nóż w gardło i odwróciłem na pięcie słysząc rozdzierający wrzask. Wypadłem z bezpiecznej kryjówki w bloku pakując w typka kulkę i chwilę później dostałem w nogę. Krzyknąłem i padłem na szczęście udało mi się za ścianą. Spojrzałem na ranę wkurwiony i zacisnąłem mocno powieki. Adrenalina płynąca w moich żyłach złagodziła ból i krwawienie, ale nie dałem już rady wyjść, by nie oberwać.
Chwilę potem wydarzenia potoczyły się w mgnieniu oka.
Zbiegający po schodach Natan wrzeszczał, bym spierdalał, dźwięk walącego się budynku i mocne szarpnięcie za ramię , które zerwało mnie na równe nogi, a osoba ciągnąca zmusiła do biegu.
Padłem na ziemię za jakimś blokiem patrząc zdyszany na Dawida. Niebieskowłosego nie było z nami.
- Postrzelili cię?- zapytał.
Oparłem głowę o zimny kamień bloku i oddychałem głęboko zaciskając powieki. Noga cholernie piekła i nie dawała mi teraz żyć.
- No jak widać- mruknąłem zerkając na ranę.
Przybiegł do nas Smerf z Alexem na rękach. Położył go obok mnie. Dzieciak był całkiem poturbowany i brudny od gruzu i kamienia.
- Ja go tam nie zostawię!- krzyknął desperacko i zerwał się do biegu, co mu raczej nie wyszło, bo skończył przerzucony przez ramię Natana.
- Ja pierdolę. Ja ciebie tam nie puszczę.- powiedział stanowczo.
- Może zaboleć- spojrzałem na Dawida, który przyłożył mi chusteczkę z wodą utlenioną do rany. Skrzywiłem się tylko.
- Jakby teraz nie bolało...- mruknąłem.
- Filip tam został?- zapytał przejęty Emo.
- Zostaw mnie!- darł się młody. Przypiął coś do Natana i spadł biegnąc w stronę jak się domyśliłem zawalonej bazy wrogiego gangu.
Wziąłem chusteczkę od Dawida i przytrzymałem przy ranie.
- Idź pomóż Alexowi- powiedziałem do Dawida.
Poleciał posłusznie znikając mi z oczu.
Natan dalej nie odpuszczał i darł się na Alexa trzymając go mocno, a ten panicznie wołał Filipa.
Matko... Jaka patologia.
Jakby się w nim... Otworzyłem szerzej oczy i zacisnąłem mocniej zakrwawioną już chusteczkę. Rozerwałem rękaw i podczas robienia sobie opaski uciskowej na udzie przeanalizowałem całe zachowanie Alexa względem Filipa...
On się w nim zakochał.
A przynajmniej zauroczył.
Odetchnąłem i wywróciłem oczami.
Narcyzowi w końcu udało się posadzić młodego obok mnie. Przytrzymałem chłopaka za ramię, by już nie uciekał.
- A rusz się, to ci drugą nogę uszkodzę, byś się ruszyć nie mógł.- zagroził mu i zaczął przemywać jego nogę spirytusem.
- Pomóc?- zapytałem patrząc na Natana.
- Nie trzeba.
- Jesteś totalnym kretynem!- warknął dzieciak i chwilę potem wgryzł się w rękaw bluzy, jak tylko Natan zaczął czyścić jego ranę. Zrobił mu szybki opatrunek ze swojej bluzki.
- I się kurwa nie ruszasz stąd i ty Szymon go pilnuj- pobiegł pomóc Dawidowi.
Skinąłem cicho głową.
Nastolatek skulił się i ułożył dłonie jak do modlitwy.
Wywróciłem oczami.
Jak dla mnie mogli Łasica tam zostawić, no ale pocieszyć można.
- Uratują go. Nie wierzysz w ich możliwości?- uśmiechnąłem się półgębkiem.
- Oby. Jeśli nie, to była moja wina. Moja bomba- wydukał ze skruchą.
Nagle wstrząsnęła nami eksplozja. Alex się skulił przerażony, właściwie bardziej zmartwiony...
Chłopaki dociągnęli nieprzytomnego Filipa do nas.
- A nie mówiłem?- uśmiechnąłem się do Alexa ciepło.
Chłopak od razu się do niego doczołgał.
- Szynek wszystko okej?- usłyszałem ze strony Dawida. Spojrzałem na niego zirytowany.
Natan wybuchł śmiechem, a Dawidowi chwilę zajęło zorientowanie się, że się przejęzyczył. Zaśmiał się cicho.
- Ta... wszystko okej- mruknąłem. Nie miałem ani siły ani ochoty na droczenie się.
W odpowiedzi dostałem słodki uśmiech i chłopak zajął się Filipem. Spojrzałem na spanikowanego Alexa.
- Alex spokojnie. Oni sobie radzą.- starałem się go uspokoić.
W tym samym momencie Filip dostał zimną wodą w twarz.
- Wstawaj bo ci bomby zajebali- mówił do niego Dawid.
- Kurwa!- Łasic usiadł wybudzony i zmrużył oczy.- Kurwa moje oczy- syknął. Ogarnął nas wszystkich wzrokiem.- Co się dzieje?! Wróg atakuje a wy co?!- wrzasnął.
- Ty weź koło i jebnij się w czoło ja cię proszę-odezwał się Natan, po czym spojrzał na Alexa- Wisisz mi koszulkę Alex.
- Cii.. Już po wszystkim- głos Dawida przybrał opiekuńczy ton.- Napij się wody- podał mu resztkę z butelki.
Zawadzki wypił wszystko i odetchnął z ulgą- Chyba skręciłem kostkę. Przez waszą nieuwagę mogłem zginąć jak reszta- a ten już narzekał.
Alex coś mruknął pod nosem i znowu przeglądał zawartość swojej torby.
- To Alex cię wysadził w powietrze- Dawid wskazał na malucha palcem.
- Ej nie żeby coś, ale jak nie ruszycie dupy to wszystko pójdzie się jebać bo policja znając życie zaraz tu będzie.
Wstałem podpierając się ściany. Za to Filip miał z tym wyraźne problemy.
- Gówniarz.- warknął pod nosem.
- Ja tylko...Skąd miałem wiedzieć?!- chłopak bronił się i podniósł ze swoją torbą.
- Ja biorę Alexa i Szymka ty zajmij się tą ciotą, co się zaraz poryczy- Natan wziął na barana Alexa a ja podparłem się o jego ramię starając za bardzo mu nie ciążyć.
- Się nie przemęcz- mruknąłem.
- Ja jestem w pełni sił. Spokojnie.- chłopak uśmiechnął się do mnie pogodnie, co odwzajemniłem.

Droga zajęła nam wszystkim trochę czasu, a mimo to wyprzedziliśmy droczących się ze sobą Dawida i Filipa, który zapewne nie chciał przyjąć pomocy.
W bazie od razu padłem pod ścianę i zapaliłem. To jedyne co było mi teraz potrzebne do szczęścia. Noga mnie jeszcze bolała, ale udawało mi się do chociaż trochę ignorować. Miałem szczęście, bo nie uszkodziła się kość, a kula przeszła na wylot.
Natan zaczął pocieszać zdołowanego Alexa, a Dawid w końcu przytachał Filipa.
- Uparty bydlak z ciebie. Już dziś cię targałem.
-Chcesz?- wyciągnąłem w stronę Alexa paczkę szlugów.
 Co z tego, że to dziecko? W jego wieku już nie jeden pali, a namawiać go nie będę, jeżeli nie przyjmie.
- Nie- usłyszałem cicho, po czym Alex rzucił swoją torbą, wstał i wyszedł z bazy.
Natan wstał i zaczął się śmiać jak chory psychicznie patrząc na Filipa.
- Przynajmniej ich zgładziliśmy- mruknął do siebie Łasicu.
- Brawo pedale. W dupie ci się już całkiem poprzewracało- niebieskowłosy warknął na niego i pobiegł za Alexem.
Zdziwiony spojrzałem za nim. Czyżby mu zależało na tym maluszku?
Zamyśliłem się na moment i zaśmiałem pod nosem.
Czyli Filipek zjednuje sobie samych pedałów do haremu. Wzdrygnąłem się i zaciągnąłem porządnie.
- Dureń- szepnąłem parząc na Łasica spode łba.
- Coś ty...- Filip spojrzał na mnie wrogo. Dawid przytrzymał go za ramię,a ja machnąłem na niego ręką.
- Nie ważne idź spać...
Gdy uznałem, że już mogę iść wstałem i zebrałem się jak najszybciej do domu. Zadzwoniłem po Marka, który wielkodusznie mnie podwiózł. Wmówiłem mu, że przypadkiem trafiłem na bitwę gangów i dostałem.
 W mieszkaniu zadzwoniłem po lekarza, który zszył mi nogę i założył porządny opatrunek. Zapłaciłem kasą, którą dzisiaj zarobiłem i zrezygnowany padłem na łóżko w samych bokserkach nie zawracając sobie głowy prysznicem.
Miałem dość.
Przynajmniej się wyśpię.
~~~~~~~~~
I co można? Można c: Czytanie naszych starych konf jest w sumie dość zabawne zwłaszcza jak się Filipek denerwuje huehue... 
Rozdział wyszedł dość długi, ale mam nadzieję, że nie za bardzo. Kończone 5:00 w nocy i wszystko wydało mi się okej. 


















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz