Rozdział 9

- Dobra. Zaraz będziemy- usłyszałem po drugiej stronie telefonu i rozłączyłem się.

-Kurwa Natan!- syknąłem i odsunąłem instynktownie nogę spod jego dotyku.
- Nie narzekaj panienko- warknął szarpiąc ją z powrotem do siebie. Udało mu się zatamować krwawienie i założyć nowy opatrunek, który wziąłem ze sobą. Gdy skończył ubrałem zakrwawione spodnie i przeszedłem się kilka razy po bazie.
Dam radę.
Widziałem zdenerwowanie Natana. Co chwilę sprawdzał swoją komórkę chodząc od ściany do ściany.
Wolałem nie wchodzić mu teraz w drogę i zająłem się sobą. Też byłem zdenerwowany, ale wiedziałem, że nie możemy nic zrobić.
Musieliśmy czekać na chłopaków.
Złapałem za fajki i odpaliłem jedną. Bez słowa rzuciłem Natanowi paczkę.
Zapalił od razu.

Dawid i Filip przyszli kilka minut potem.
- No co się stało?- zapytał Dawid stając przede mną.
- Alex i Natan wysadzili szpital. Teraz młodego trzyma psiarnia.- odpowiedziałem szybko.
- I co?! To twoja wina szmato! Na chuj żeś tam szedł co?!- Natan doskoczył do mnie i przygwoździł do ściany.
Zmarszczyłem brwi instynktownie przystawiając mu nóż do gardła.
- Opanuj się do kurwy. Wiem. Dlatego chce mu pomóc- wysyczałem zaciskając zęby i palce na rękojeści noża.- Puszczaj-szarpnąłem się.
Chłopak grzecznie mnie odstawił i zmierzył wkurzonym wzrokiem.
Widziałem jak chce się zamachnąć.
Jeszcze chwilę a zostawi po sobie pamiątkę na moim policzku.
I jak ja się pokażę w barze?
Nie miałem teraz czasu by o tym myśleć.
Otworzyłem oczy.
Natan szarpał się z Dawidem kawałek dalej. Filip podszedł i przywalił niebieskowłosemu w brzuch, tak, że ten się zgiął i upadł na czworaka kaszląc.
Otrzepałem się i schowałem nóż do rękawa.
- Trudno. Jednego mniej. Szukamy nowego na jego miejsce- doszedł mnie głos Filipa.
- No ciebie coś pojebało! A jak wyciągną z niego informacje o gangu? O tobie?!- wrzasnąłem starając się jakoś na niego zadziałać.
- Nie wyciągną- odpowiedział ze spokojem.
Warknąłem pod nosem.
Przez ten czas Natan się pozbierał i spojrzał na Filipa z mordem w oczach.
- Łasica jesteś kurwa już martwy!- razem z Dawidem złapaliśmy go pod pachy i wykręciliśmy ręce, by nie rzucił się na szefa.
- Jak ty nie chcesz to nie! Pierdol się Łasic- wydarłem się.
- Skoro Łasica go nie chce ratować to zróbmy to na własną rękę.- Dawid spojrzał na mnie ze spokojem.
Kurwa jak on może być spokojny w takim momencie?
Irytuje mnie to.
- Spróbujcie tylko- na czole Filipa pojawiły się kolejne zmarszczki.
Natan trochę się uspokoił i mogliśmy go puścić.
- A żebyś kurwa wiedział, że spróbujemy!- warknął Dawid.
Filip chwilę patrzył za okno.
- No dobra. Pomogę-odetchnął z niechęcią.
Rozejrzałem się po bazie bo nagle strasznie spokojnie się zrobiło.
- Ej. Kurwa gdzie Natan?- spojrzałem na Dawida.
W odpowiedzi posłał mi znaczące spojrzenie.
Pobiegliśmy pod główny komisariat policji omijając zatłoczone ulice. Po drodze Łasic zniknął gdzieś z bocznej alejce.
Uciekł tchórz.
Gdy dotarliśmy na miejsce Natan już tam był. Odetchnąłem z ulgą, że nie zrobił żadnej głupoty.Wszyscy siedzieliśmy za małym zbiorowiskiem krzaków, by nie wyłapały nas kamery.
- Dobra... Ma ktoś jakiś plan?- Zapytał emos przyglądając się budynkowi.
- Nooo... Policjantów jest teraz pewnie mniej przez zamieszanie na mieście i wzmożone patrole.-zacząłem.

Nagle zza drzwi wyszedł zdołowany Alex.
Wszyscy otworzyliśmy oczy szerzej a Natan z kapturem na głowie dobiegł do niego tuląc mocno. Widziałem łzy w oczach młodego.
Czemu?
Natan szybko go do nas przyniósł.
- Filip..- usłyszeliśmy jego łamiący się głos. Natan odsunął go trochę.
- Filip?
- Gdzie on jest?
- Widziałeś go?
Wszyscy przyjrzeliśmy się mu dokładnie.
- Z-zamknęli go. Za mnie- wyszlochał i schował swoją drobną główkę w ramieniu Natana, który zajął się uspokajaniem go.
Odetchnąłem ciężko. W myślach zacząłem układać mniej więcej rozkład budynku.
- Ej dobra. Odbijamy go. Rozjebiemy to miejsce kurwa tak aby bomby wybuchały w tyłkach policjantów- Dawid wstał nie odrywając wzroku od posterunku pustym wzrokiem.
- Dobra czekajcie- niebieskowłosy wyjął kartkę i długopis bazgrząc coś.
- Najpierw to by trzeba było Filipa wyciągnąć- wspomniałem.
- Niekoniecznie. Wysadzimy wejście, dostajemy się do środka uzbrojeni. Alex będzie prowadził. Będę go osłaniał a ty z Natanem robicie na tyłach.
Spojrzałem na niebieskowłosego. Ustalał coś z Alexem co chwilę bazgrząc po kartce.
- Może ustalmy jedną wersję działania co?!-wrzasnąłem wskazując na nich.- A jeżeli będą go przenosić, gdy my akurat wysadzimy tą część? Cholera gdzie wy macie mózgi?- warknąłem. Wzrok wszystkich był zwrócony na mnie.
Za dużo się ostatnio działo.
W końcu musiałem wybuchnąć.
- A masz może inny plan geniuszu?- Dawid pchnął mnie do tyłu. Skrzywiłem się przenosząc cały ciężar na zranioną nogę. Szybko się opanowałem. Prychnąłem odwracając głowę w bok.- Własnie! Więc po co drzesz mordę krasnalu? Opanuj się i pomóż.- warknął
Widziałem jak bardzo zależy mu, by wydostać Łasice.
Już nie miałem wątpliwości.
Są razem i to od dłuższego czasu.
Szkoda...

- Natan!- usłyszałem krzyk Alexa. Ocknąłem się i zauważyłem jak Smerf biegnie na tyły komisariatu, a Dawid przytrzymuje krzyczącego Alexa.
- Ej!- wyrwałem się za nim. Zatrzymałem się dopiero przed wyważonymi drzwiami. Instynktownie przywarłem do ściany obok odbezpieczając broń.
Miałem dość. Byłem wykończony psychicznie i fizycznie tym wszystkim. Nie pokażę się dzisiaj w tym klubie cały zmasakrowany i ledwo żyjący... Na Pragę też nie pójdę. Jeszcze to całe zamieszanie...
Przeze mnie.
Gdybym nie poszedł za tą dwójką do sejmu nie byłoby tego zamieszania. To mnie musieli ciągnąć za sobą. To ja wszystko spowalniałem.
Szlag!
Zacisnąłem pięść na pistolecie zamykając oczy. Musiałem odetchnąć. To nie był czas na obwinianie się. Wziąłem kilka głębokich wdechów i opanowałem nerwy.
Przed moimi oczami mignęły dwie postaci a do uszu dobiegł krzyk.
- Spierdalać wszyscy! Komisariat zaraz wyleci!!
Bez zastanowienia rzuciłem się w ucieczkę rozpoznając głos Natana i fioletowe włosy Łasicy. Nie myślałem teraz o innych. Jedyne o czym myślałem, to uciekać jak najdalej.
Chociaż nie. Ja nawet o tym nie myślałem. Po prostu biegłem. Biegłem tak długo, aż siła wybuchu nie przewróciła mnie na zimny asfalt. Poderwałem się jak najszybciej mogłem, ale zanim chociażby kucnąłem poczułem jak ktoś podrywa mnie z ziemi.
- Szybko! Psiarnia zaraz się zleci Szymon!- Dawid ciągnął mnie za sobą.
Szybko udało mi się dorównać mu kroku, chociaż czułem, że nie na długo.
On miał czas, by się o mnie zatroszczyć, by mi pomóc.
Ja nawet nie odwróciłem głowy, by upewnić się, że on i Alex biegną za nami. Nawet nie dałem im żadnego znaku.
Biegłem zdając się na Dawida. Nie zwracałem uwagi gdzie mnie ciągnie i jak daleko już jesteśmy.
Zachowałem się jak skończony egoista...
W dodatku moje imię w jego ustach.... Brzmiało jakoś inaczej. Nie wiem czemu, ale spodobało mi się.
Może inaczej. Wiem czemu. Ale nie chciałem dopuścić tej myśli do siebie.
Cholera! Muszę przestać o tym myśleć. Będzie setka innych.
Otrząsnąłem się i rozejrzałem w miarę trzeźwo po okolicy. Nagle wszystko uderzyło we mnie ze zdwojoną siłą.
Krzyki Dawida, ból w nodze i fakt, że jesteśmy niedaleko mojego mieszkania.
W tle radiowozy policyjne.
- Tędy!- wrzasnąłem i szarpnąłem chłopaka za ramię w ciasną, zacienioną alejkę. Potknąłem się i wylądowałem na ścianie, a ciężar jego ciała przygniótł mnie dodatkowo do niej. Usłyszałem trzask. Nie wiem, czy to jego, czy moje kości. Nie dbałem o to teraz. Gdy tylko się odsunął pociągnąłem go dalej już trochę wolniejszym tempem. Udało nam się spokojnie dobiec do mojej ulicy. Zatrzymałem się za jakimś budynkiem i oparłem o niego oddychając głęboko. Dłonie podparłem na w pół zgiętych kolanach.
Dawid kucnął od razu przede mną chowając głowę między kolanami.
Oboje musieliśmy złapać tchu.
- Spoko..jnie... Mieszkam nieda...leko- wysapałem ledwo. W odpowiedzi dostałem jakieś ciche mruknięciem.
- Filip... Filip- wyszeptał.- Widziałeś go?!- krzyknął patrząc na mnie oczami mordercy.
Odpowiedziałem mu beznamiętnym, ostrym spojrzeniem.
- Uciekł z Natanem. Nic mu nie jest. Biegli pierwsi... daleko przed nami.
Chłopak już nie zawracając sobie mną głowy sięgnął po telefon.
- Idioto jego telefon skonfiskowano- uprzedziłem go od razu.
- Dzwonie do Natana- prychnął urażony.
Przez ten czas, gdy on rozmawiał ja starałem się uspokoić. W pierwszej kolejności telefon. Jest. Potem noże i pistolet. Też są. Rana na nodze na szczęście już nie krwawiła ale bolała niemiłosiernie. Ciekaw byłem kiedy przestanie. Jeżeli miałem pracować w tym klubie musiałem być w dobrej kondycji.
Dawid schował telefon do kieszeni.
- I co?- spojrzałem na niego od razu.
- Są w jednej z kryjówek Filipa. Wszyscy....- spojrzał w niebo.- Muszę tam iść.
- Po co? Są bezpieczni tak? Jeżeli teraz pokazałbyś się na mieście mogą cię zagarnąć... To są duzi chłopcy. Poradzą sobie- uśmiechnąłem się szeroko i wyciągnąłem w jego stronę paczkę fajek.
- Nie palę.- Dawid przyjrzał mi się chwilę.- Twoja noga...- szepnął z wyraźnym szokiem w oczach.
- Nie... To zaschnięta krew. Teraz tylko boli.- zapaliłem. Potrzebowałem tego jak nigdy.- To jak? Idziesz do mnie?- uśmiechnąłem się i skinąłem w stronę, gdzie było moje mieszkanie.
Chłopak chwilę zastanawiał się nad propozycją. W końcu wzruszył ramionami i ruszył we wskazanym kierunku.
Zadowolony poszedłem za nim.
Może ten dzień nie będzie taki beznadziejny...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz