Rozdział 2

Obudziłem się, jak tylko słońce zaczęło wpierdalać mi do pokoju. Zmarszczyłem brwi i niechętnie otworzyłem oczy. Spojrzałem zaspany na okno. Nie zasłoniłem rolet. Westchnąłem i wstałem przeciągając się z mruknięciem, jak zawsze z resztą.
Poranna rutyna i po 15 minutach nastawiałem już wodę na kawę z fajką w ustach. Nagle coś przykuło moją uwagę. Metalowy wisiorek... Nieśmiertelnik. Uśmiechnąłem się delikatnie i zalałem kubek z kawą. Zerknąłem na zegar.
9:12
Mam czas.
Usiadłem na blacie i włączyłem radio nie odrywając wzroku od nieśmiertelnika i karteczki. Jeszcze raz analizowałem wczorajsze wydarzenia. Gdzie kładłem i komu dawałem torbę. Nic... jedyną możliwością był Buka z autobusu. Zastanawiałem się, czy gdzieś już wcześniej nie słyszałem tego przezwiska. '
Nie.
Zero.
Może po prostu się wygłupia. Jakiś żart, albo zakład.
Przy mnie wszystko jest możliwe, a znając moje szczęście okaże się jakimś popierdolonym psychopatą, zboczeńcem i gwałcicielem w jednym ( ekhem...Becia pozdrawiam.. xD-dop. aut.). No cóż... Przeżyję.
Dopiłem kawę i poszedłem do sypialni. Z szuflady wyjąłem nóż, który schowałem w specjalnym pokrowcu doczepianym na nadgarstku i pistolet, który schowałem za paskiem spodni. Zagarnąłem ze sobą nieśmiertelnik i karteczkę i wyszedłem na miasto. Poszlajałem się trochę sam, aż natknąłem się na starego znajomego.
Tiko
Pracował.
Przywitaliśmy się i poszliśmy w mniej zatłoczoną alejkę.
- Szymek masz czas?- zapytał od razu.
- Do 15:40. Co mam zanieść i gdzie?- uśmiechnąłem się zadziornie od razu domyślając o co chodzi. Oparłem się o murek.
- Sprzeczna na Starej Pradze-  wysunął w moją stronę saszetkę z białym proszkiem. Nie obchodziło mnie, co to dokładnie było. Szybko schowałem ją do torby.- I pod klub 70 na Emili Plater koło pałacu Kultury- tym razem schowałem saszetkę z tabletkami ecstasy. Uśmiechnąłem się i wyszliśmy razem na ulicę, z której zniknęliśmy przed chwilą.
Ruszyłem w swoją stronę. Tramwaj.
Najpierw na Pragę. Dałem co miałem dać, odebrałem co moje i pojechałem do klubu nocnego.
Siedzę w dilerce odkąd mój przyjaciel Jake wyjechał za granicę. Miałem wtedy około 14 lat. Zaczęło się od sprzedawania w szkole dla zarobienia trochę na własne zachcianki. W sierocińcu dzieciakom się nie przelewa. Potem przeniosłem się na ulicę i dalej popłynęło samo. Po osiemnastce zarobiłem na mieszkanie i utrzymywałem się ze sprzedaży. Najlepsze, że nawet nie ciągnęło mnie do spróbowania prochów. Jedyne co, to zdarzyło się 2 razy zapalić marihuanę. Nie dla mnie.
Widziałem wystarczająco, by wiedzieć, jak można się przez to gówno stoczyć. Drgawki i głód po dwóch godzinach od ostatniej działki? Brak miejsca na wkłucie?
Obrzydliwość.
Teraz zdarza się jedynie, że sprzedam coś od czasu do czasu. Mam pracę w studio tatuażu z kumplem. Sam jestem wydziarany na ramionach i klatce piersiowej.
Pod klubem musiałem chwilę poczekać. Na spotkanie wyszedł mi młody chłopak. Nie będę go pouczał.
Dałem mu tabletki.
Dał mi kasę.
Nie znamy się.
Spojrzałem na zegarek.
15:00
Zaliczyłem jeszcze obiad w Burger King'u i pojechałem na kamieniołomy.
Byłem na miejscu przed czasem. Usiadłem pod drzewem i zapaliłem. Co chwilę zerkałem na zegarek zastanawiając się, czy to był tylko żart i dałem się wrobić jak gówniarz.
15:59
Westchnąłem i zapaliłem kolejnego szluga.
W tym momencie ogłuszył mnie wybuch po mojej lewej stronie. Instynktownie odwróciłem się w tamtą stronę i odsunąłem zaskoczony od drzewa. Niedaleko było widać palący się już fragment pola. Ktoś wysadził pustą przestrzeń? Bez sensu...
Nie zdążyłem więcej pomyśleć, bo przede mną pojawiła się wysoka postać. Trochę mi jeszcze szumiało w uszach po wybuchu. Wstałem szybko.
- Łasica?- zapytałem sprawdzając, czy nóż pod bluzą się nie przesunął. Był.
- Nie jesteś taki głupi, na jakiego wyglądasz- odpowiedział. Miał twardy, pewny siebie i stanowczy głos.
- Siedziałeś wczoraj koło mnie w autobusie i podrzuciłeś nieśmiertelnik.- puściłem jego komentarz mimo uszu. Trochę mi przeszło i mogłem skupić się na jego wyglądzie. Cóż. Dużo się nie pomyliłem.
Buka.
Fioletowe, proste włosy, niebieskie oczy, chudy. I wysoki...za bardzo. O jakieś 20 centymetrów wyższy ode mnie.
- Ta. Gdzie go masz?- prawie warknął i skinął na moją głowę, a dokładniej szyję. Dopiero teraz zauważyłem, że on też ma łańcuszek.
- To jakiś żart prawda?- zmarszczyłem brwi.
Łasica prychnął.
- Nie- odpowiedział- Zostałeś oficjalnie zwerbowany do gangu.
Zaśmiałem się.
- No faktycznie. Dwuosobowy gang to na prawdę coś. Jak masz na imię?
- Filip- mruknął. Zauważyłem, że ktoś wychodzi zza kamieni niedaleko. Spojrzałem w tamtą stronę. W naszą stronę szedł szczupły, czarnowłosy chłopak. Zatrzymał się kawałek od Filipa i spojrzał na mnie. Ogarnąłem go spojrzeniem. Emo pedał... pasowało.
- A ty kto? Reszta gangu?-mruknąłem i zapaliłem trzeciego szluga. Wymienili spojrzenia między sobą, a ja poczułem, że to jednak nie żart. Zmarszczyłem brwi i zaciągnąłem się mocniej, by dym wypełnił moje płuca. Spojrzałem na Łasicę.
- O co tu właściwie chodzi?
- Już ci mówiłem. Razem będziemy napadać na inne gangi i zdobywać ich bazy. Ty i Dawid- skinął na emo pedała.- macie być mi posłuszni i zdobywać nowych członków do gangu. Inaczej was ukaże odpowiednio.  Zrozumiałeś krasnalu?
Zmarszczyłem brwi.
- Nie przeginaj- warknąłem i odpiąłem zabezpieczenie od noża. Spojrzałem na Dawida.- Ciebie też w to wciągnął?
Chłopak spojrzał na mnie trochę jakby półprzytomnie.
- Nie. My...znaliśmy się wcześniej.- odpowiedział po chwili cicho.
Westchnąłem i oparłem się o drzewo.
- Coś jeszcze?- zapaliłem.
- Jutro o tej samej porze tutaj. Przyprowadź kogoś.- powiedział i już chciał się odwrócić, by odejść gdy coś sobie przypomniałem.
- Ten wybuch to twoja robota?- zapytałem patrząc jak kilku mężczyzn z okolicznych domów stara się ugasić pożar. Uśmiechnąłem się półgębkiem. Filip skinął potwierdzająco głową.- Wejście smoka- uśmiechnąłem się do niego delikatnie. Chłopak coś burknął pod nosem i ruszył z Dawidem przed siebie. Poderwałem się odpychając od drzewa stopą i poszedłem do domu.
Dziwne to wszystko. Wyjąłem z kieszeni nieśmiertelnik i przyjrzałem mu się. Wzruszyłem ramionami i założyłem go. Spróbować nie zaszkodzi. Mam kogoś jutro przyprowadzić, mówił. I co mu powiem?
No hej stary jutro idę na spotkanie z człowiekiem, którego widziałem pierwszy raz na oczy i będziemy rozpierdalać Warszawę.
Prychnąłem.
Jasne.
Czemu ja zawsze przyciągam do siebie tych najgorszych?
Wyjąłem telefon i zacząłem szukać kogoś w kontaktach.
Długo szukać nie musiałem.
Natan -,-
Uśmiechnąłem się szeroko i napisałem do niego.

Masz czas jutro?
Po dłuższej chwili dostałem odpowiedź.
Randka?
Prychnąłem.
Nie pajacu. Jakiś świr chce założyć gang i mnie w to wciągnął .-. Nie ważne. Jest okazja, by się zabawić. Co ty na to?
Jak na lato c: 
I git. 15:30 przy galerii Kordegarda.
Ta...

Zapowiada się ciekawy dzień. Przetestujemy jego cierpliwość.
~
Było jeszcze wcześnie jak wróciłem do domu. Zrobiłem sobie jajecznice z serem, a z braku jakiegokolwiek innego mięsa wziąłem parówki i usiadłem z komputerem w salonie. Włączyłem facebooka i wpisałem w wyszukiwarkę
Filip.
Za dużo..
Łasica.
Nadal za dużo.
Filip Łasica...
Nie miałem wyboru. Zacząłem go szukać. Po pół godziny szukania, jajecznicy i puszce coli znalazłem.

Photoshop.


















Uśmiechnąłem się delikatnie i zacząłem szukać w jego znajomych Dawida. To zajęło mi o wiele krócej.




















Przejrzałem ich profile. Mała aktywność, kilka głupich wpisów znajomych. Żadnych szczegółów, które mogły mi się przydać.
Odłożyłem laptop i włączyłem tv. To też mi się szybko znudziło. Poszedłem się umyć i wróciłem do łóżka.
Książka.
Dawno nie czytałem.




















Posiedziałem tak do późna, aż nie przysnąłem przy przewracaniu stron.
~
Z dedykacją dla Yume, która ma niedosyt <3
Mam nadzieję, że wszystko wyszło dobrze...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz