Małe info

Od dzisiaj ruszył funpage związany z moim blogiem. Będę tam dodawać wzmianki o notkach, linki, czy jakieś bonusy związane z życiem Szymka, czy innych członków gangu.
Także zapraszam~
Żyjemy wśród debili

Rozdział 12

Oczywiście w klubie obowiązywały 'mundurki'. Składały się one z krótkich szortów zasłaniających mniej więcej tyle, co same bokserki i z pół prześwitującej koszuli na guziki z podwiniętymi rękawami. Nie specjalnie mi to przeszkadzało, bo miałem na sobie już gorsze rzeczy, a oglądanie innych kelnerów w tym ubranku było niezwykle przyjemne. Zwłaszcza, gdy dwóch z nich rozciągało się na scenie.
Przez większość czasu tutaj towarzyszył mi Marek i chłopak, którego spotkałem tu za pierwszym razem- Dominik. Szybko złapaliśmy wspólny język, więc na brak towarzystwa nie mogłem narzekać.
Goście zaczęli zbierać się po 21:00.
Z początku były to tylko pojedyncze grupki nastolatków przychodzące tu wyłącznie dla zabawy i ewentualnego numerku w kiblu. Jednak po kilku godzinach sala była już na tyle pełna, że ledwo przeciskałem się między tłumem z tacą pełną alkoholu. Z początku większość albo wylewałem, albo w ogóle nie miałem szans dojść do stolika, bo kieliszki magicznym sposobem znikały z tacy. Marek widząc, że mimo, że niosę zamówienia jak najwyżej mogę to nadal sobie nie radzę kazał mi zostać za barem i obsługiwać przy ladzie. O wiele bardziej przypasowała mi ta praca, zwłaszcza, że miałem okazję flirtować z kim tylko chciałem.
Z racji, że był to mój pierwszy dzień w pracy wolałem grzecznie stać za barem i nie wdawać się w bliższe relacje.
Przynajmniej na razie...
Około północy zrobiono kilku sekundową przerwę w muzyce. Trochę się zdziwiłem, bo myślałem, że DJ'ej nawalił, albo nagłośnienie, ale gdy główne oświetlenie zgasło, a włączono tylko to, które oświetlało pustą dotąd scenę wiedziałem co się święci. Wszyscy goście spojrzeli w jedną stronę obserwując jak na scenę powoli i z niezwykłą gracją wchodzi Dominik odziany w skórzane bolerko i spodenki z takiego samego materiału, do których dopięto kilka metalowych łańcuszków. Jedyną rzeczą, która mnie mocno zszokowała były buty. Sięgały mu do kolan i były mocno pozapinane, a do tego miały sporą platformę. Zastanawiałem się, czy dzwonić po karetkę teraz, czy dopiero, gdy chłopak serio sobie coś uszkodzi. W tle poleciała z początku cicha i jakby stłumiona muzyka, która z każdym krokiem chłopaka stawała się głośniejsza i ostrzejsza. Dominik wyglądał w tym momencie jak mały król całego klubu.
Ta... I wszystkie dupy twoje co Dominiczku?
Zaśmiałem się cicho i pobujałem biodrami na boki po czym słysząc, że ktoś zamawia drinka niechętnie oderwałem oczy od tego widoku i zrealizowałem życzenie.
Potem już miałem spokój, więc mogłem skupić się na występie. Światła, zarówno na scenie, jak i w całym klubie, zaczęły szaleć dopiero gdy chłopak podszedł do rury i zaczął swój dziki pokaz.
Bo taniec to zbyt łagodne określenie.
Jego ciało wyginało się w rytm muzyki jakby chłopak był w transie. O dziwo te platformy w ogóle mu nie przeszkadzały, a przynajmniej tak to wyglądało, bo w jego kocich ruchach nie było choćby najmniejszego zawahania, czy potknięcia. Nie musiał nawet robić jakiś skomplikowanych akrobacji, czy dużo z siebie zdejmować, by przyciągać uwagę praktycznie wszystkich obecnych. Marka, który stał tuż obok mnie zauważyłem dopiero, gdy ten się do mnie odezwał.
- Niezły jest nie?- jego oczy nie odrywały się ani na moment od giętkiego ciała chłopaka.
Spojrzałem na niego jak wyrwany z transu i chwilę analizowałem co do mnie powiedział.
- Zajebisty- odpowiedziałem w końcu i wróciłem wzrokiem na Dominika opierając się o półkę alkoholi obok.
- No... A w łóżku... Stary. Marzenie- usłyszałem jego rozmarzony głos.
Uśmiechnąłem się do siebie zadziornie i skrzyżowałem ręce na piersi.- Skoro tak mówisz... Może niedługo sam się o tym przekonam- zagryzłem wargę patrząc jak chłopak kończy pokaz i schodzi ze sceny z bolerkiem w dłoni i rozpiętym rozporkiem spodenek, pod którymi było widać czarną koronkę.
Mój rozmówca zaśmiał się i w końcu na mnie spojrzał.
- Coś sugerujesz?
Światła i muzyka wróciły do stanu wyjściowego, a ja zostałem z powrotem zalany tłumem klientów.
- Nie sugeruję, a informuję. To ciałko będzie moje w tym tygodniu- odpowiedziałem nalewając po kilka drinków naraz. Marek pomógł mi i zajął się drugą połową klientów.
- Zakład?- spojrzał mi w oczy wyzywająco, na co mój uśmiech tylko się poszerzył.- Okej. Masz tydzień. Inaczej wymyślę ci karę- posłał mi tajemniczy uśmiech.
Zignorowałem jego warunek i zająłem się gośćmi.
Do końca mojej pracy, czyli do 2:00 widziałem jeszcze dwa pokazy i powoli zaczynałem rozumieć o co w tym chodzi.
Do domu wróciłem padnięty i zaraz po szybkim prysznicu padłem na łóżko zasypiając od razu.
Miałem przynajmniej tyle dobrego, że mogłem spać ile wlezie, co z chęcią wykorzystałem i w rezultacie obudziłem się po 13:00.

Na spotkanie gangu przyszedłem oczywiście spóźniony, ale jakoś się tym nie przejąłem. Już z kilku metrów słyszałem ich kłótnie. Błagania Alexa, śmiech Natana i krzyk Dawida. Drgnąłem słysząc, że wspomina coś o dziwce.
Cóż. Ciekawe o co tym razem poszło.
Powoli i z zapałem równym skazańcowi idącemu na szubienicę wszedłem po schodach.
- Przywiązałeś się do psychopaty?! To nienormalne!
- Nienormalny jesteś ty! Lecz się pajacu!
- Miłość jest piękna- między kłótnię Dawida i Filipa co chwilę wtrącał się Natan komentując i śmiejąc się. Ja tylko stałem w wejściu i przyglądałem się tej jakże urzekającej scence.
- Dawid kochałem cię przez pewien czas, ale przestałem już dawno. Nie ma czegoś takiego jak miłość- głos Filipa był tak zimny i stanowczy, jak jego wzrok mierzony w emosa, który na te słowa odwrócił tylko wzrok zapatrując się w podłogę.

Zamiast niego to Alex zaczął krzyczeć na Filipa i przylgnął do jego boku błagając, by ten przestał. Mimo kilku mocnych kopniaków i uderzeń chłopak nadal nie chciał go puścić.
Patrzyłem na to z boku zastanawiając się, czy ingerować, czy dać im to wyjaśnić między sobą.
W końcu wybrałem drugą opcję.
Nawet nie wiem o co poszło...
- Czemu nawet nie spróbujesz zrozumieć jego uczuć?- Dawid stał z wycelowaną w Łasica bronią. To chyba jeden z najmilszych widoków, jakie mi się ostatnio przytrafiły.
Filip nawet nie drgnął patrząc beznamiętnie na Dawida i całkowicie ignorując obecność lufy tuż przy skroni.
- Nie jestem pedofilem. Gdybym już miał wybierać to wolę ciebie idioto.
Alex słysząc to opadł na kolana chowając twarz w dłoniach i zaczął cicho szlochać. Sekundę potem rzucił się na broń Dawida i w rozpaczy starał się mu ją wyszarpać.
- Ułatwię ci to!- wrzeszczał dławiąc się własnymi łzami.
W końcu Dawidowi udało się odzyskać broń.
- Dawid!- krzyknąłem i skinąłem na jego broń, a następnie na moje stopy. Pistolet poleciała po podłodze i zatrzymał się tuż pode mną. Podniosłem go i schowałem za pasek.
Tak będzie bezpieczniej.
- E...Ej chłopaki!- Alex spojrzał na nas przerażony z uniesioną koszulką, tak, że każdy mógł zobaczyć bombę przytwierdzoną do jego torsu.- Kabel się uszkodził!- wrzasnął powstrzymując kolejną salwę płaczu. Na sekundę zapanowała między nami grobowa cisza i było słychać tylko niecierpliwe tykanie ładunku wybuchowego.
Szybko poderwałem się odbezpieczając nóż zza nadgarstka i klęknąłem przed nim.
- Natan jak oswobodzę Alexa bierzesz go i spierdalasz. Rozumiesz?- chłopak w odpowiedzi złapał szarpiącego się dzieciaka pod pachami i skutecznie ograniczył mu pole ruchów.
- Nie!!! To moja bomba! Zostawcie mnie!- krzyczał zdesperowany.
Nie zwracałem na to uwagi i powoli rozcinałem fragment, gdzie nie było ani ładunków ani przytwierdzonych kabli.
- Cholera Alex i na chuj ci była ta cała bomba co?!- Dawid patrzył z góry na spanikowanego dzieciaka, a chwilę potem przeniósł wzrok na Łasicę- A ty?! Musiałeś coś uszkodzić szmato!
- Uważaj jak się do mnie zwracasz, bo możesz zaraz posłużyć za tłumik do bomby!
Ich kłótnia toczyła się nadal, a ja starałem się pozbyć tej cholernej bomby. Gdy w końcu rozerwałem ostatnie wiązanie Natan wyszarpał Alexa i wybiegł z nim na zewnątrz. Spojrzałem spanikowany na pozostałych, którzy choć na chwilę zamilkli. 
- Daj! Zrobię z tego pożytek- Filip uśmiechnął się psychicznie i siłą wyrwał mi bombę z rąk wybiegając z nią z bazy. Dawid natychmiast wybiegł za nim chcąc go powstrzymać, ale zamiast tego wylądował pociągnięty przeze mnie za krzakami niedaleko.
- On... umrze?-wyszeptał.
- Nie. On jest nieśmiertelny- odpowiedziałem i mimo, że już byliśmy bezpieczni nie puszczałem dłoni Dawida ściskając ją mocno. 
- Alex ile mam czasu?!- wrzasnął Łasic gdy był na sporej odległości. 
Dopiero teraz zdałem sobie sprawę, że tuż obok nas kuca Natan z Alexem. 
A MAM CIE W DUPIE!! ŻYCIE MARNUJE BY TAKIEGO SKURWYSYNA ZMIENIĆ! BY GO USPOKOIĆ, ALE KURWA NIE MA W TYM KRZTYNY SENSU! KOCHAŁEM CIE JAK CHOLERA! ALE MAM TEGO KURWA DOŚĆ! MAM W DUPIE CZY CI SIĘ UDA CZY WYLECISZ W POWIETRZE!- wrzeszczał wkładając w ten krzyk całą nienawiść do Filipa, jaka do tej pory się w nim zbierała.- MAM NADZIEJE, ŻE Z TAKIEGO CHUJA BĘDZIE ŁADNA I GŁOŚNA EKSPLOZJA!!
Wszyscy patrzeliśmy na chłopaka w nie małym szoku i z przerażeniem. 
Filip pobiegł dalej, a chwilę potem było widać piękny wybuch jednego z kamieniołomów oraz fioletową czuprynę leżącą pod drzewem niedaleko.  
- Szkoda- Alex odwrócił się do Natana i uśmiechnął się do niego w tak słodki i niewinny sposób, że w ogóle nie przypominał siebie sprzed kilku sekund.- Skończyłem z tym sukinsynem.- szepnął i wtulił się w ciało zdziwionego Natana.
Dopiero teraz miałem czas by to sobie w miarę poukładać.
Dawid kocha Filipa, ale on traktuje go jak darmową dziwkę poświęcając się mu, gdy miał na to ochotę. Tyle wiedziałem do tej pory. Dodatkowym bonusem była najwidoczniej przeszła już miłość Alexa do Filipa, a teraz chłopak całuje się z Natanem.
Jezu... Jak w modzie na sukces.
- A ty co taka przylepa?- Dawid uniósł nasze dłonie patrząc na mnie z uniesioną brwią.
Prychnąłem i zarumieniłem się puszczając jego dłoń od razu. Musiałem jakoś rozśmieszyć Dawida, bo nadal w jego oczach było widać strach i zmartwienie.
- Ojej czerwoniutki!- pisnął uradowany i złapał moją dłoń łącząc je razem z powrotem.- Jaki wstydzioszek- zaśmiał się głośno.
Prychnąłem i gapiłem się w ziemię udając obrażonego.
- O. A teraz foszek- chłopak nie przestawał się śmiać.
- Nie zejdzie ci ten burak- usłyszałem rozbawiony głos Alexa, który na moment poderwał się od Natana.
- Dobra ty się lepiej zajmij swoim chłopakiem kochaniu- wytknąłem Alexowi język z rozbawieniem.- Dawid... Przyjdziesz do mnie jutro?- uśmiechnąłem się słodko opierając głowę na jego ramieniu i całkowicie ignorując cichy śmiech pary obok nas.
- Uuuu...- usłyszałem od Natana.
- No mogę wpaść. A co? Już się stęskniłeś?- Dawid patrzył mi w oczy z nie małym rozbawieniem.
- Może troszkę. Nie ma mnie kto tulić do snu- wystawiłem mu język, a chłopak od razu złapał go między zęby. Pisnąłem zaskoczony i spojrzałem na niego z wyrzutem kiedy mnie puścił.- Oj widzę, że ty też tęskniłeś- zaśmiałem się cicho.
- Może troszkę- powtórzył po mnie i puścił moją dłoń zerkając na podpartego o ścianę bazy Łasica.  Był cały posiniaczony, a z ust leciała mu krew. Musiał się ładnie poobijać podczas tego wybuchu.
- Pomoże mi ktoś?- zapytał patrząc na nas wkurwiony.
- Nie licz na nas.- Alex z Natanem zebrali się i odeszli.
- Dawid ja już się zbieram. Poradzisz sobie?- zapytałem i skinąłem na Filipa.
- Ta. Spokojnie.- uśmiechnął się szeroko.
Wstałem i otrzepałem spodnie wracając do domu.

Miałem być w pracy dopiero o 23:00, więc miałem jeszcze sporo czasu.
Wybrałem numery do kilku kumpli i umówiłem się z nimi pod jedną z galerii. Musiałem jakoś wyrwać się w z tej rutyny.
Gang. Praca.
Nie mogłem tak, chociaż na to drugie narzekać nie mogłem.

Po godzinie siedziałem już razem ze znajomymi w kawiarni i rozmawialiśmy na każdy temat jaki nam się nawinął zaczynając od pracy, przez dziewczyny, kończąc na eksplozjach jądrowych.
Wszystko było idealnie, aż do momentu, gdy mój wzrok nie powędrował na otwierające się drzwi kawiarni. Przerwałem zdanie w pół słowa, gdy zobaczyłem GO stojącego tam. Nasze spojrzenia na sekundę się spotkały, a ja natychmiast spuściłem głowę mając jednak nadzieję, że mnie nie rozpoznał, lub że tu nie podejdzie.
To było tak dawno temu...
Nie mógł mnie poznać...
Prawda?
Nie! Nie chcę znowu go widzieć! Nie chcę go już kiedykolwiek widzieć! Tych oczu przeszywających mnie na wylot. I tego perfidnego uśmieszku, który oglądałem za każdym razem.
Miałem dość... Przez niego zrobiłem najgorszą rzecz, jaką mogłem zrobić.
On zrujnował mi całe życie!
Strach całkowicie mnie sparaliżował. Nie miałem nawet odwagi sprawdzić, co robi. Siedziałem tak tylko spięty na całym ciele i patrzyłem w szklankę, na której zaciskałem mocno dłonie. Cały świat jaki mnie do tej pory zniknął... Był oddalony. Kumple naokoło mnie, ta kawiarnia, stolik... Wszystko się rozmazało. Nawet szklanka, w którą tak namiętnie wbijałem wzrok.
Żadne dźwięki nie docierały do moich uszu.
Poza tym szeptem... Szeptem tuż nad moim uchem.
- Witaj Szymuś.

Rozdział 11

Ze snu wyrwało mnie ciepło czyjegoś ciała i ruch po prawej stronie. Uchyliłem lekko powieki i zamrugałem parę razy obserwując śpiącą obok mnie postać. Podparłem się na łokciu zbierając do kupy wczorajsze wydarzenia.
Dawid.
Uśmiechnąłem się nieznacznie i padłem z powrotem na łóżko. W tym momencie poczułem gwałtowniejszy ruch i Dawid podniósł się podpierając się na dłoni. Przyjrzał mi się nie do końca chyba rozumiejąc, co tu robię. 
- Dobry... Jak się czujesz?- zapytałem sprawdzając godzinę  na telefonie. 
11:55
- Bywało gorzej- westchnął i podparł się na obu dłoniach patrząc w ścianę naprzeciwko. 
- Sory za wczoraj... Głupio się zachowałem- mruknąłem patrząc w pościel, którą były okryte nasze nogi. 
- Hmn?- spojrzał na mnie wyrwany z zamyślenia.- A nie, luz- zaśmiał się i potargał mi włosy robiąc w nich jeszcze większy nieład. -Wszystko dobrze. 
Uśmiechnąłem się szeroko w odpowiedzi.
- Głodny?- zapytałem, jednak nie miałem najmniejszej ochoty wstawać.
- Troszkę, ale chyba będę już leciał- odpowiedział odkrywając się i przeciągając. 
Teraz mogłem przyjrzeć mu się uważniej. Był trochę wychudzony, a na jego ciele odznaczyło się kilka blizn po kulach i nacięciach. No i objawy autoagresji nie tylko na nadgarstkach. 
Machnąłem na niego ręką lekceważąco.
- Co chcesz?- zapytałem wstając i kierując się do kuchni leniwie.
- Jakieś kanapki wystarczą- usłyszałem za swoimi plecami. Chłopak szedł za mną. 
Zabrałem się za przygotowanie śniadania, a Dawid zajął to samo krzesło, co wczoraj. 
- Mogę ci jakoś pomóc?- zapytał przyglądając się moim poczynaniom.
- Starczy, że powiesz co chcesz do picia- postawiłem przed nim talerzyk kanapek i zalałem swój kubek z kawą. 
- Herbata wystarczy- odpowiedział zabierając się za jedzenie.
Zalałem wrzątkiem herbatę i usiadłem na blacie zapalając fajkę i przygarniając do siebie kawę.
- Ty ciągle palisz. Ciekawe kiedy ci to zbrzydnie- mruknął zerkając na mnie znad talerza.
- Pewnie kiedy wypadną mi wszystkie zęby- uśmiechnąłem się szeroko. 
O raku wolałem nie wspominać.
- Nie pasowałoby ci- skomentował z chytrym uśmiechem. 
Wystawiłem mu język śmiejąc się cicho.
- Może kiedyś ograniczę. Za bardzo lubię ich smak, by całkiem odstawić- mruknąłem patrząc na papierosa, którego trzymałem w palcach. 
- Jeszcze mnie zdemoralizujesz i będziesz nakłaniał do palenia- cmoknął ustami rozbawiony a ja wyciągnąłem w jego stronę paczkę z szerokim uśmiechem.- Ha! No mówiłem- udał oburzonego. 
Zaśmiałem się i zgasiłem swojego papierosa o spód blatu. 
- To jak?- patrzyłem na niego ciekawsko z lekko przechyloną głową. 
- Mogę spróbować- wzruszył ramionami.
- A umiesz się zaciągnąć?- zapytałem wyciągając szluga i odpalając go szybko. 
- Chyba umiem... Znaczy wiem jak się to mniej więcej robi- przyglądał mi się, gdy zeskoczyłem z blatu i podszedłem do niego.
- Okej. To zrobimy mały test. 
Zaciągnąłem cię mocno zatrzymując dym w płucach i pochyliłem się nad nim łącząc razem nasze usta. Język lekko rozchyliłem jego wargi i zacząłem wdmuchiwać w nie dym błagając w duchu, by mnie nie odepchnął ani się nie zakrztusił. 
Ku mojemu zadowoleniu Dawid grzecznie mi się oddał. Odsunąłem się dopiero wtedy, gdy większość dymu wniknęła w jego płuca. 
Chłopak wypuścił go prawie od razu i odkaszlnął lekko. 
Uśmiechnąłem się niewinnie. 
- I jak?
- Chyba... dobrze?- spojrzał na mnie lekko zamroczony. 
Wyciągnąłem w jego stronę zapalonego papierosa, a ten od razu go przyjął. 
- Łasica znowu na mnie naciska- usłyszałem jego przyciszony głos. 
- Z czym?
- Chce, bym nauczył go kochać. W przeciwnym wypadku mnie do tego zmusi- prychnął zniesmaczony. - Nawet nie mogę się wypowiedzieć na ten temat. 
- Tego nie da się nauczyć. To się po prostu czuje. Z resztą sam dobrze wiesz... motylki w brzuchu i te sprawy- odpowiedziałem dość niepewnie. 
- On twierdzi, że odpycha od siebie te uczucia. Ubzdurał sobie, że należę do niego i nie pozwoli mi uciec.
- Ale przecież nikt do nikogo nie należy. A już zwłaszcza ty do niego... Nie wyglądasz mi na psychiatrę wiesz? Może powinieneś wysłać Filipa do jakiegoś specjalisty?- spojrzałem na niego po raz kolejny grając małego chłopca.
Chłopak zaśmiał się i spojrzał na mnie.
- Kto go tam zrozumie... 

Rozmawialiśmy jeszcze długi czas drocząc się i wygłupiając, aż Dawid nie zmył się do domu wymyślając jakąś marną wymówkę. 

W końcu uznałem, że przydałoby się przejść do tego klubu ze striptizem, skoro i dzisiaj miało nie być zbiórki.
Wziąłem szybki prysznic, ubrałem sie i wyszedłem.

Droga zajęła mi więcej niż z początku myślałem. Gdy w końcu znalazłem się na miejscu ulotka nadal wisiała na drzwiach. Uśmiechnąłem się nieznacznie i przekroczyłem próg klubu. W środku było pusto, jak tak ostatnio nie licząc jednego chłopaka, który zamiatał parkiet. Podniósł na mnie wzrok przyglądając mi się dokładnie. Uśmiechnął się perwersyjnie otaksowując moja sylwetkę wzrokiem.
Dobrze znałem ten uśmiech, tak samo dobrze wiedziałem, co chłopakowi chodzi po głowie.
Wywróciłem oczami i odchrząknąłem, by wyrwać go z jego świata fantazji.
- Klub zamknięty- odpowiedział mi od razu.
- Ja w sprawie ogłoszenia. Jest szef?- rozejrzałem się jeszcze raz po lokalu.
- Myślisz, że się nadasz?- uśmiechnął się wrednie podpierając się na miotle. Jego zmrużone lekko oczy obserwowały każdy mój ruch.
Prychnąłem rozbawiony. To jakaś ich regułka?
- A jak ci się wydaje?- odpowiedziałem mu tym samym, pogardliwym spojrzeniem, co on.
- To zależy od szefa.- odpowiedział już normalnym tonem głosu.
- Wiem... Dlatego pytam, czy jest.- oparłem się o ladę.
- Przyjdź potem- chłopak zbył mnie ruchem ręki i wrócił do zamiatania całkowicie ignorując moją obecność.
- Poczekam na niego- uśmiechnąłem się szeroko i usiadłem na małym stołu przy ladzie.
Chłopak spiorunował mnie spojrzeniem i burknął coś pod nosem wracając do pracy.
- Jak masz na imię?- zapytałem dla zabicia czasu.
- Marek. A ty?
- Szymon. Mogę?- skinąłem na jeden z alkoholi na półce za ladą.
- Jeżeli zapłacisz...- wzruszył ramionami i widząc jak wykładam banknot na ladę tez poprosił o drinka.
Rozmawialiśmy tak dłuższy czas głównie o pracy. Dowiedziałem się, że jeżeli nie chcę nie muszę tańczyć... A jeżeli i taniec mi nie wystarczy to za sceną są drzwi do osobnych pokoi. Za to za alkoholami jest gabinet szefa i pokój dla pracowników z prysznicem.
Coraz bardziej podobało mi się to miejsce.
Z początku chciałem tylko rozdawać drinki po stolikach, ale dodatkowa kasa zawsze się przyda.
W końcu, po dwóch godzinach do klubu wszedł mężczyzna w średnim wieku ubrany w czarne spodnie, luźną, rozpiętą do połowy białą koszulą i biały podkoszulek. Pod ubraniem wyraźnie odznaczał się jego 'mięsień piwny', a  na włosach początki siwizny i zakola.
- Marek... Kto to?- mężczyzna skinął na mnie obchodząc blat i sięgając po whiskey z wyższej półki.
Warknąłem pod nosem... Traktują mnie tu jak ducha.
- Ja w sprawie ogłoszenia na tancerza. Szymon- odpowiedziałem odwracając się na stołku w stronę mężczyzny z zadziornym uśmiechem. Spojrzał na mnie ze zdumieniem, a po chwili jego usta rozciągnęły się w delikatnym uśmiechu.
- Miło poznać- uścisnęliśmy sobie dłonie.- Ma pan jakieś doświadczenie?
- Nooo... Można tak powiedzieć- mruknąłem nieśmiało, na co zaśmiał się i upił kilka łyków trunku.
- Proszę za mną.- skinął głową na jedne z dwóch drzwi za półką z alkoholami.

Gdy wyszedłem przy barze czekała już na mnie cała dzisiejsza ekipa. Oficjalnie zostałem tu zatrudniony. Poznałem wszystkich po kolei, w tym chłopaka, którego spotkałem tu za pierwszym razem. Spodobał mi się i nie chciałem go odpuszczać tak szybko.
Po tym całym spotkaniu zapoznawczym chłopak szybko mnie oprowadził i wyjaśnił parę spraw.

Jeszcze dziś miałem zaczynać. 

Back to past

Coś trochę z innej beczki, bo fragment z przeszłości Szymona, gdy miał 18 lat.
A co do rozdziału to powinien się pojawić w tym tygodniu. Liczę na to, że jutro.
Choroba < i pewna cosplayerka> pchnęły mnie do napisania tego.
----
Godzina 23:13
Jakieś 20 minut temu wyszedłem z mieszkania ubrany w krótkie, przylegające szorty i w pół przezroczysty, szary podkoszulek. Do kostki miałem standardowo dopięty nóż, a w kieszeni fajki,  kilka kondonów i saszetek z żelem. Przechodnie spoglądali na mnie ciekawsko gdy przechodziłem obok. Kilku z nich rzuciło jakimś komentarzem. 
Pozdrawiam środkowym palcem. 

Teraz stałem na rogu ulicy, gdzie pracowałem.
Przepełniona nierządem, zdradą i gwałtem. 
Uśmiechnąłem się półgębkiem i ruszyłem wzdłuż chodnika rozglądając się po znajomych po fachu. Krótkie, wyzywające stroje przyciągające uwagę potencjalnych klientów były tu normom. Nikt nie krzywił się na innych. Każdy ma swój interes i tylko o niego dba. Reszta niech robi co chce, puki nie wejdzie komuś w drogę. 
Jedyne zasady tego miejsca. 
Cała reszta zależy od łaski lub niełaski klienta. 
Nikt się nad tobą nie zlituje, gdy zobaczy twoje ciało leżące na ziemi, zakrwawione i nagie. Minie cię obrzucając beznamiętnym wzrokiem, lub okradnie, jeżeli masz coś wartościowego. 
Radź sobie... 

Chwile tak chodziłem, aż nie zatrzymałem się przy jednej ze starych fabryk. Od razu podszedł do mnie jakiś starszy facet z lekkim zarostem i brązowymi, idealnie ułożonymi włosami. Ubrany w białą koszulę i spodnie od garnituru, jak większość z nich.
Nie tylko spragnione przygód nastolatki nas odwiedzają. 
Spytał o cenę i imię i zniknęliśmy za budynkiem na dobre pół godzinki. 
Tak samo z kolejnym.
Nauczyłem się poddawać temu nie uczestnicząc w tym.

Ogarnąłem się szybko, doprowadzając do stanu początkowego i rozejrzałem się po ulicy. Uśmiechnąłem się widząc znajomą twarz i podszedłem do niego. 
Młody, z ciemno brązowymi, kręconymi włosami i licznymi piegami na policzkach. Trochę wychudzony, ale przy jego sytuacji to i tak dobrze wygląda. 
- Hej młody. Jak tam?- wyciągnąłem w jego stronę paczkę ze szlugami.
- Siem. Ciężko. W domu chujnia już totalna. Aż nie mam ochoty wracać...- odebrał papierosa  odpalił go wydmuchując dym z ciężkim westchnieniem. W przerwie, gdy też zapaliłem spojrzał na mnie swoimi zielonymi, dużymi oczami- Szymeek... mógłbym u ciebie zostać jakiś czas? Mieszkasz sam nie?
Przyglądałem mu się chwilę z politowaniem i uśmiechnąłem ciepło.
- Na ile tylko chcesz Mikuś- zaśmiałem się unikając jego kopniaka.
-Nie mów tak- naburmuszył się i nadął policzki krzyżując ręce na piersi.
Uśmiechnąłem się szerzej i złapałem go za podbródek całując go krótko.
No co?
Podoba mi się dzieciak.
Spojrzał na mnie zarumieniony i prychnął pod nosem udając obrażonego.
- Ej... to dziwka może być wstydliwa? Od pocałunku?- zrobiłem smutną minkę, a chwilę potem dostałem z pięści w ramie.
Oboje się zaśmialiśmy.
- Tyyy... zobacz- Mikołaj skinął głową w stronę jakiegoś chłopaka. Szedł powoli i dość niepewnie rozglądając się wokoło jakby nie wiedział co ze sobą zrobić.
- Oj... świeżynka- rozczuliłem się na ten widok z rozbawieniem. Chłopak był mniej więcej w moim wieku, ubrany prawie cały na czarno nie licząc bluzki i czerwonej bandany na szyi.
Taki niewinny emosek...
Spojrzałem błagalnie na Mikołaja.
- Mogę go?
- A bierz... Nie mój typ- machnął na mnie ręką, a ja w podzięce posłałem mu całusa.
Zastanawiało mnie, czy ten chłopak chciał wydać tu kasę, czy wręcz przeciwnie.
Cóż... Mało się to dla mnie liczyło.
Zgasiłem fajkę i przeszedłem na drugą stronę ulicy, tak, by wyglądało, jakbym szedł lekko w bok, niżeli centralnie na niego. To on miał zwrócić na mnie uwagę. Kręciłem delikatnie biodrami.
Kątem oka obserwowałem chłopaka. Widząc mnie jego policzki przybrały kolorku, a chwilę potem nasunął na nos czerwoną bandanę patrząc na mnie jak na obrazek.
Miły komplement.
Powstrzymałem śmiech i zmrużyłem lekko oczy posyłając mu uwodzicielskie spojrzenie.
- Przepraszam- odezwał się w końcu nieco niepewnie.
Zatrzymałem się i spojrzałem na niego nie mogąc pozbyć się lekkiego uśmiechu.
Takiego egzemplarzu jeszcze nie spotkałem.
- Szukasz tu czegoś?- zapytałem patrząc na niego lubieżnie.
Słodki jest myśląc, że nie wiem co chowa pod tą chustką.
- Em...- odwrócił ode mnie wzrok i zapatrzył się w ciemności jednego z zaułków.- Szukam... Szukam mężczyzny- wymamrotał tak, że ledwo go usłyszałem i zrobił krok w tył.
Trzeba by chłopaka trochę ośmielić
Podszedłem znacznie bliżej, tak, abyśmy stykali się ze sobą klatkami piersiowymi. Był ode mnie wyższy parę centymetrów, więc pociągnąłem jego bandankę w dół, tak, by i on się nieco schylił.
- W jakim celu?- wyszeptałem mu na ucho kusząco.
Poczułem, że nieco się spiął.
Oby się dzieciak nie wystraszył.
- Chcę się pieprzyć- odpowiedział w końcu już nieco pewniejszym głosem.
Zamruczałem rozkosznie i odsunąłem się na kilka kroków
- Jestem do twoich usług- ukłoniłem się zerkając na niego z chytrym, pełnym pożądania uśmiechem.- Więc... gdzie?- wyprostowałem się.
- Gdzieś... nie wiem... są tu gdzieś... jakieś pokoje?- chłopak rozejrzał się wokoło nieco speszony, a ja powstrzymałem kolejny wybuch śmiechu. Spokojnie... profesjonalizm przede wszystkim- Nigdy tu nie byłem- przyznał się w końcu.
- Widać- uśmiechnąłem się ciepło odpuszczając nieco- Chodź- pociągnąłem go za skrawek koszulki w stronę hangaru niedaleko.- Mogę znać twoje imię?
Chłopak szedł za mną nieco nieporadnie
- Dawid.
Weszliśmy do pustego, dużego pomieszczenia podpieranego na kilku masywnych kolumnach. Zapaliłem światło, by nikt nie wpadł na pomysł, by nam przeszkodzić.
- Szymon- stanąłem naprzeciwko niego z zadziornym uśmieszkiem.- Więc bierz się do roboty... kochasiu- wyszeptałem mu na ucho stając przed nim, jak wcześniej na ulicy, a dłonie kładąc na jego biodrach.
- Czekaj- odsunął mnie i zsunął torbę z ramienia, pozbył się bluzy ukazując mi pięknie zabandażowane nadgarstki. Wywróciłem dyskretnie oczami. Na jego ramionach zauważyłem kilka blizn po kulach i nożu...
Czyli jednak chłopak nie jest tak niewinny, na jakiego wygląda.
Podczas gdy on mamrotał coś do nieśmiertelnika ja mogłem się przyjrzeć lepiej jego twarzy.
Szare oczy... Ładne.
Uśmiechnąłem się nieznacznie do siebie i oblizałem górną wargę.
Gdy Dawid skończył też oblizał usta i spojrzał na mnie. Stałem przed nim z założonymi rękoma i lekkim zniecierpliwieniem malującym się na twarzy.
- Ładne oczy... skończyłeś już?- zapytałem niecierpliwiąc się.
Napaliłem się na tego chłopaka. Było w nim coś, co niesamowicie mnie pociągało.
Nie był taki jak te dziady w garniturach.
W nim kryła się tajemnica.
I chyba to tak bardzo mi się podobało.
Jego silne ramiona pchnęły mnie na jedną z kolumn, a usta zaczęły natarczywie całować. Sapnąłem zaskoczony i objąłem go wsuwając mu dłonie pod bluzkę.
Matko... Kto by pomyślał, że takie chuchro ma tyle siły.
Jeżeli zawartość jego bokserek jest proporcjonalna do budowy ciała to już wolę mu obciągnąć.
Jeszcze mi się chłopak zakomlpeksi.
Jedną nogę oplotłem na jego udzie oddając mu zachłannie pocałunki.
Dawid włożył mi dłoń pod bluzkę podwijając ją i masując mój tors. Poczułem przyjemne ciepło i chwilę potem dreszcz podniecenia, który przeszedł mnie, gdy otarł się swoją męskością o moją. Westchnąłem mu w usta i poruszyłem zachęcająco biodrami.
Moje dłonie powędrowały na jego spodnie. Zręcznie jedna ręką rozpiąłem je od razu wsuwając dłoń do środka. Uśmiechnąłem się nieznacznie do siebie.
Nie będzie tak źle.
Nagle poczułem mocne szarpnięcie i wylądowałem odwrócony tyłem do niego. Chwilę potem jego dłonie powędrowały do moich spodenek zsuwając je nieco.
Poczułem chwilowe wahanie... Pewnie zaskoczył go fakt, że nie miałem bielizny.
Wypiąłem się w jego stronę i otarłem o jego męskość.
Wzdychałem chwilami głośniej w duchu ciesząc się, że jak już przychodzi co do czego nie jest taki nieśmiały.
Chwilę jeszcze się ze mną drażnił, aż w końcu nie wyciągnąłem w jego stronę prezerwatywy i żelu w saszetkach.
- Chociaż jeden przygotowany- mruknął i odebrał saszetki. Pozbył nas dolnej części garderoby i włożył we mnie palce rozciągając mnie. Zacząłem pojękiwać i podparłem głowę na kolumnie oddając się mu.
Po chwili poczułem, jak wyjmuje palce. Rozchylił nieco moje pośladki ściskając je i wszedł we mnie szybko z cichym warknięciem. Z mojego gardła wydobył się głośniejszy jęk przepełniony rozkoszą. Poruszyłem ochoczo biodrami nie odczuwając żadnego dyskomfortu.
- Nie hamuj się złotko- wymruczałem spoglądając na niego przez ramię z zadziornym uśmieszkiem.
- Nie zamierzam- odpowiedział nieco zachrypniętym głosem i od razu zaczął poruszać biodrami wywołując u mnie jęki przyjemności. Moje ciało drżało, przy każdym jego mocniejszym pchnięciu, a dłonie lekko drapały kolumnę, o którą się pospierałem.
Szybko się do niego dopasowałem, by dać nam obu więcej przyjemności.
Od kilku dni nie miałem tak dobrego sexu, jak teraz.
Dawid był wręcz idealny... Jego niepewność i nieśmiałość zamieniły się w pożądanie, które teraz dawało mi tyle rozkoszy.
Nie uciekałem tym razem... Teraz chciałem brać z tego jak najwięcej.
Jego dotyk na mojej skórze, pocałunki składane na szyi i ustach.
Jego ciało przylegające do mojego.
Chciałem to wszystko czuć tak mocno, jak tylko mogłem.
Nic innego mnie już nie obchodziło.
Tylka ta rozkosz, jaką mi dawał.
Jego ruchy stawały się nieregularne, a usta pieściły moją szyję. W pewnym momencie poczułem mocne ugryzienie na ramieniu. Krzyknąłem unosząc kąciki ust z rozkoszy i zacząłem  poruszać nieco szybciej biodrami w rezultacie. Dawidowi też najwidoczniej się to spodobało, bo jego pchnięcia stały się mocniejsze i głębsze, tak, że prawie za każdym razem trafiał w mój czuły punkt przyprawiając mnie o fale rozkoszy. Szarpnął mnie za włosy i wpił się w moje usta podgryzając je i posapując momentami głośniej. Sam, też nie byłem cichy, a moje jęki odbijały się echem od ścian pomieszczenia. Nasze pocałunki stawały się coraz bardziej chaotyczne i niezdarne, a jedna z jego dłoni powędrowała na mojego członka pieszcząc go intensywnie i stymulując. Przy samym dotyku jęknąłem przeciągle zaciskając na nim mięśnie gwałtownie. Po chwili przestał mnie całować i przylgnął go moich pleców zaciskając drugą dłoń na moich biodrach, tym samym regulując ich ruchy.
Cholernie go pragnąłem.
Poczułem zalewającą mnie falę przyjemności i mocniej spiąłem mięśnie powstrzymując orgazm... Nie mogłem dojść przed nim.
Nagle poczułem, że Dawid też kończy i doszedłem prawie równo z nim z przeciągłym jękiem. Podparłem głowę o zimną kolumnę.
- Ah...Filip- wysapał pod nosem.
Zignorowałem to. Nie obchodziły mnie powody, dla których klienci tu przychodzą.
Zdradza, nie zdradza.
Tęskni, nie tęskni.
Obojętnie.
Drżałem na całym ciele i starałem się unormować oddech. Gdy tylko byłem w stanie od razu ubrałem spodenki i odwróciłem się przodem do niego opierając się o ścianę. Przyjrzałem mu się z lekkim uśmiechem. Nie wygląda tak źle jak z początku myślałem... A te blizny dodają mu charakteru.
- Te... tylko mi tu nie zaśnij... Z resztą. I tak ciężko by ci było tu spać- puściłem mu oczko.
- Jestem wytrzymały- odpowiedział ubierając się.
Przeczesałem włosy i wyciągnąłem w jego stronę rękę.
- 800 złotko- uśmiechnąłem się niewinnie.
Chłopak wyciągnął z torby kopertę, a z niej pieniądze i wręczył mi.
- Proszę.
Przeliczyłem wszystko i uśmiechnąłem się szeroko.
- Dzięki. Zapraszamy ponownie- gdy oboje w pełni doszliśmy do siebie ruszyliśmy w stronę drzwi. - Co taki cichy- zapytałem wychodząc na świeże powietrze.
- Za rozmowę też mam płacić?- zapytał z lekko ironicznym uśmiechem.
Prychnąłem i posłałem mu zadziorny uśmieszek wzruszając ramionami. Przeszliśmy się kawałek aż w końcu Dawid się nie zatrzymał.
- Po co to robisz?- zapytał przyglądając mi się.
Zaskoczyło mnie to pytanie... Jakoś nikogo nie interesuje, jak tu wylądowałem. Ważne, że jestem do ich dyspozycji.
- Życie- wzruszyłem lekceważąco ramionami- Nie miałem wyboru. Wyjebano mnie bez środków do życia na ulicę dość niedawno... Muszę sobie radzić nie?
- Okej...- chwilę się nad czymś zastanawiał.- Osoba, która oddaje się bez przyjmowania pieniędzy jednej osobie to też dziwka?- spojrzał mi beznamiętnie w oczy, które teraz wydawały się strasznie puste.
Coś chłopaka męczy. I pewnie to coś tyczy się tego Filipa.
- Na tym polega bycie kurwą, aby brać za to kasę. Bez tego to tylko sex- odpowiedziałem na spokojnie.
- Rozumiem.- na twarzy Dawida po raz pierwszy odkąd się spotkaliśmy pojawił się szeroki uśmiech, który cholernie mi się spodobał. Poczułem, jak chłopak wsuwa mi banknot w spodenki. Zaśmiałem się.
- No dzięki... Chociaż niepotrzebnie. Nie przyjdziesz tu więcej nie?- zrobiłem smutną minkę.
- Raczej już nigdy się nie zobaczymy, chociaż kto wie...- pokazał mi język z szerokim uśmiechem- Kolejny punkt- wyciągnąć mojego faceta z paki. Powodzenia z klientami. Obyś trafił na kogoś porządnego- pomachał mi odchodząc w tylko sobie znanym kierunku.
- Będę tęsknił złotko... W cuda nie wieżę... Tu nie ma porządnych ludzi. Tobie też powodzenia- posłałem mu całusa z szerokim uśmiechem i wróciłem na ulicę.
Serio było mi szkoda, że chłopaka więcej nie zobaczę.
Ciekawe jaki byłby z niego kochanek... Skoro w łóżku dobry...
Uśmiechnąłem się nieznacznie i od razu odgoniłem tą myśl.
Nie mogę przywiązywać się do klientów.

Od razu dopadł mnie Michał z szerokim uśmiechem... Miał nieco potargane włosy i kilka śladów na szyi.
Nie nudził się przez ten czas, gdy ja byłem z Dawidem.
- No i?- patrzył na mnie pełny podekscytowania.
- Spokojnie dzieciaku... Nie byłem na pierwszej randce, czy czymś. Był dobry i tyle. Więcej nie musisz wiedzieć. Tajemnica zawodowa- przejechałem złączonymi palcami po swoich ustach, jakbym je zasuwał na zamek i uśmiechnąłem się.
- Dobra... jak chcesz- burknął urażony.- Długo chcesz tu jeszcze zostać?- zapytał sprawdzając godzinę na zegarku.- W pół do pierwszej.
Zamyśliłem się na moment.
- Jeszcze zostanę. Jeden, czy dwóch i się zbieramy okej?- rozejrzałem się po ulicy i wymieniłem spojrzenia z jednym facetem. Kolejny.- Spotkamy się tu za godzinę.- potargałem maluchowi włosy i ruszyłem w stronę mężczyzny.

Do domu wróciliśmy około drugiej. Przygotowałem nam kolację i łóżko.
To co robiliśmy potem jest raczej jasne...