Rozdział 12

Oczywiście w klubie obowiązywały 'mundurki'. Składały się one z krótkich szortów zasłaniających mniej więcej tyle, co same bokserki i z pół prześwitującej koszuli na guziki z podwiniętymi rękawami. Nie specjalnie mi to przeszkadzało, bo miałem na sobie już gorsze rzeczy, a oglądanie innych kelnerów w tym ubranku było niezwykle przyjemne. Zwłaszcza, gdy dwóch z nich rozciągało się na scenie.
Przez większość czasu tutaj towarzyszył mi Marek i chłopak, którego spotkałem tu za pierwszym razem- Dominik. Szybko złapaliśmy wspólny język, więc na brak towarzystwa nie mogłem narzekać.
Goście zaczęli zbierać się po 21:00.
Z początku były to tylko pojedyncze grupki nastolatków przychodzące tu wyłącznie dla zabawy i ewentualnego numerku w kiblu. Jednak po kilku godzinach sala była już na tyle pełna, że ledwo przeciskałem się między tłumem z tacą pełną alkoholu. Z początku większość albo wylewałem, albo w ogóle nie miałem szans dojść do stolika, bo kieliszki magicznym sposobem znikały z tacy. Marek widząc, że mimo, że niosę zamówienia jak najwyżej mogę to nadal sobie nie radzę kazał mi zostać za barem i obsługiwać przy ladzie. O wiele bardziej przypasowała mi ta praca, zwłaszcza, że miałem okazję flirtować z kim tylko chciałem.
Z racji, że był to mój pierwszy dzień w pracy wolałem grzecznie stać za barem i nie wdawać się w bliższe relacje.
Przynajmniej na razie...
Około północy zrobiono kilku sekundową przerwę w muzyce. Trochę się zdziwiłem, bo myślałem, że DJ'ej nawalił, albo nagłośnienie, ale gdy główne oświetlenie zgasło, a włączono tylko to, które oświetlało pustą dotąd scenę wiedziałem co się święci. Wszyscy goście spojrzeli w jedną stronę obserwując jak na scenę powoli i z niezwykłą gracją wchodzi Dominik odziany w skórzane bolerko i spodenki z takiego samego materiału, do których dopięto kilka metalowych łańcuszków. Jedyną rzeczą, która mnie mocno zszokowała były buty. Sięgały mu do kolan i były mocno pozapinane, a do tego miały sporą platformę. Zastanawiałem się, czy dzwonić po karetkę teraz, czy dopiero, gdy chłopak serio sobie coś uszkodzi. W tle poleciała z początku cicha i jakby stłumiona muzyka, która z każdym krokiem chłopaka stawała się głośniejsza i ostrzejsza. Dominik wyglądał w tym momencie jak mały król całego klubu.
Ta... I wszystkie dupy twoje co Dominiczku?
Zaśmiałem się cicho i pobujałem biodrami na boki po czym słysząc, że ktoś zamawia drinka niechętnie oderwałem oczy od tego widoku i zrealizowałem życzenie.
Potem już miałem spokój, więc mogłem skupić się na występie. Światła, zarówno na scenie, jak i w całym klubie, zaczęły szaleć dopiero gdy chłopak podszedł do rury i zaczął swój dziki pokaz.
Bo taniec to zbyt łagodne określenie.
Jego ciało wyginało się w rytm muzyki jakby chłopak był w transie. O dziwo te platformy w ogóle mu nie przeszkadzały, a przynajmniej tak to wyglądało, bo w jego kocich ruchach nie było choćby najmniejszego zawahania, czy potknięcia. Nie musiał nawet robić jakiś skomplikowanych akrobacji, czy dużo z siebie zdejmować, by przyciągać uwagę praktycznie wszystkich obecnych. Marka, który stał tuż obok mnie zauważyłem dopiero, gdy ten się do mnie odezwał.
- Niezły jest nie?- jego oczy nie odrywały się ani na moment od giętkiego ciała chłopaka.
Spojrzałem na niego jak wyrwany z transu i chwilę analizowałem co do mnie powiedział.
- Zajebisty- odpowiedziałem w końcu i wróciłem wzrokiem na Dominika opierając się o półkę alkoholi obok.
- No... A w łóżku... Stary. Marzenie- usłyszałem jego rozmarzony głos.
Uśmiechnąłem się do siebie zadziornie i skrzyżowałem ręce na piersi.- Skoro tak mówisz... Może niedługo sam się o tym przekonam- zagryzłem wargę patrząc jak chłopak kończy pokaz i schodzi ze sceny z bolerkiem w dłoni i rozpiętym rozporkiem spodenek, pod którymi było widać czarną koronkę.
Mój rozmówca zaśmiał się i w końcu na mnie spojrzał.
- Coś sugerujesz?
Światła i muzyka wróciły do stanu wyjściowego, a ja zostałem z powrotem zalany tłumem klientów.
- Nie sugeruję, a informuję. To ciałko będzie moje w tym tygodniu- odpowiedziałem nalewając po kilka drinków naraz. Marek pomógł mi i zajął się drugą połową klientów.
- Zakład?- spojrzał mi w oczy wyzywająco, na co mój uśmiech tylko się poszerzył.- Okej. Masz tydzień. Inaczej wymyślę ci karę- posłał mi tajemniczy uśmiech.
Zignorowałem jego warunek i zająłem się gośćmi.
Do końca mojej pracy, czyli do 2:00 widziałem jeszcze dwa pokazy i powoli zaczynałem rozumieć o co w tym chodzi.
Do domu wróciłem padnięty i zaraz po szybkim prysznicu padłem na łóżko zasypiając od razu.
Miałem przynajmniej tyle dobrego, że mogłem spać ile wlezie, co z chęcią wykorzystałem i w rezultacie obudziłem się po 13:00.

Na spotkanie gangu przyszedłem oczywiście spóźniony, ale jakoś się tym nie przejąłem. Już z kilku metrów słyszałem ich kłótnie. Błagania Alexa, śmiech Natana i krzyk Dawida. Drgnąłem słysząc, że wspomina coś o dziwce.
Cóż. Ciekawe o co tym razem poszło.
Powoli i z zapałem równym skazańcowi idącemu na szubienicę wszedłem po schodach.
- Przywiązałeś się do psychopaty?! To nienormalne!
- Nienormalny jesteś ty! Lecz się pajacu!
- Miłość jest piękna- między kłótnię Dawida i Filipa co chwilę wtrącał się Natan komentując i śmiejąc się. Ja tylko stałem w wejściu i przyglądałem się tej jakże urzekającej scence.
- Dawid kochałem cię przez pewien czas, ale przestałem już dawno. Nie ma czegoś takiego jak miłość- głos Filipa był tak zimny i stanowczy, jak jego wzrok mierzony w emosa, który na te słowa odwrócił tylko wzrok zapatrując się w podłogę.

Zamiast niego to Alex zaczął krzyczeć na Filipa i przylgnął do jego boku błagając, by ten przestał. Mimo kilku mocnych kopniaków i uderzeń chłopak nadal nie chciał go puścić.
Patrzyłem na to z boku zastanawiając się, czy ingerować, czy dać im to wyjaśnić między sobą.
W końcu wybrałem drugą opcję.
Nawet nie wiem o co poszło...
- Czemu nawet nie spróbujesz zrozumieć jego uczuć?- Dawid stał z wycelowaną w Łasica bronią. To chyba jeden z najmilszych widoków, jakie mi się ostatnio przytrafiły.
Filip nawet nie drgnął patrząc beznamiętnie na Dawida i całkowicie ignorując obecność lufy tuż przy skroni.
- Nie jestem pedofilem. Gdybym już miał wybierać to wolę ciebie idioto.
Alex słysząc to opadł na kolana chowając twarz w dłoniach i zaczął cicho szlochać. Sekundę potem rzucił się na broń Dawida i w rozpaczy starał się mu ją wyszarpać.
- Ułatwię ci to!- wrzeszczał dławiąc się własnymi łzami.
W końcu Dawidowi udało się odzyskać broń.
- Dawid!- krzyknąłem i skinąłem na jego broń, a następnie na moje stopy. Pistolet poleciała po podłodze i zatrzymał się tuż pode mną. Podniosłem go i schowałem za pasek.
Tak będzie bezpieczniej.
- E...Ej chłopaki!- Alex spojrzał na nas przerażony z uniesioną koszulką, tak, że każdy mógł zobaczyć bombę przytwierdzoną do jego torsu.- Kabel się uszkodził!- wrzasnął powstrzymując kolejną salwę płaczu. Na sekundę zapanowała między nami grobowa cisza i było słychać tylko niecierpliwe tykanie ładunku wybuchowego.
Szybko poderwałem się odbezpieczając nóż zza nadgarstka i klęknąłem przed nim.
- Natan jak oswobodzę Alexa bierzesz go i spierdalasz. Rozumiesz?- chłopak w odpowiedzi złapał szarpiącego się dzieciaka pod pachami i skutecznie ograniczył mu pole ruchów.
- Nie!!! To moja bomba! Zostawcie mnie!- krzyczał zdesperowany.
Nie zwracałem na to uwagi i powoli rozcinałem fragment, gdzie nie było ani ładunków ani przytwierdzonych kabli.
- Cholera Alex i na chuj ci była ta cała bomba co?!- Dawid patrzył z góry na spanikowanego dzieciaka, a chwilę potem przeniósł wzrok na Łasicę- A ty?! Musiałeś coś uszkodzić szmato!
- Uważaj jak się do mnie zwracasz, bo możesz zaraz posłużyć za tłumik do bomby!
Ich kłótnia toczyła się nadal, a ja starałem się pozbyć tej cholernej bomby. Gdy w końcu rozerwałem ostatnie wiązanie Natan wyszarpał Alexa i wybiegł z nim na zewnątrz. Spojrzałem spanikowany na pozostałych, którzy choć na chwilę zamilkli. 
- Daj! Zrobię z tego pożytek- Filip uśmiechnął się psychicznie i siłą wyrwał mi bombę z rąk wybiegając z nią z bazy. Dawid natychmiast wybiegł za nim chcąc go powstrzymać, ale zamiast tego wylądował pociągnięty przeze mnie za krzakami niedaleko.
- On... umrze?-wyszeptał.
- Nie. On jest nieśmiertelny- odpowiedziałem i mimo, że już byliśmy bezpieczni nie puszczałem dłoni Dawida ściskając ją mocno. 
- Alex ile mam czasu?!- wrzasnął Łasic gdy był na sporej odległości. 
Dopiero teraz zdałem sobie sprawę, że tuż obok nas kuca Natan z Alexem. 
A MAM CIE W DUPIE!! ŻYCIE MARNUJE BY TAKIEGO SKURWYSYNA ZMIENIĆ! BY GO USPOKOIĆ, ALE KURWA NIE MA W TYM KRZTYNY SENSU! KOCHAŁEM CIE JAK CHOLERA! ALE MAM TEGO KURWA DOŚĆ! MAM W DUPIE CZY CI SIĘ UDA CZY WYLECISZ W POWIETRZE!- wrzeszczał wkładając w ten krzyk całą nienawiść do Filipa, jaka do tej pory się w nim zbierała.- MAM NADZIEJE, ŻE Z TAKIEGO CHUJA BĘDZIE ŁADNA I GŁOŚNA EKSPLOZJA!!
Wszyscy patrzeliśmy na chłopaka w nie małym szoku i z przerażeniem. 
Filip pobiegł dalej, a chwilę potem było widać piękny wybuch jednego z kamieniołomów oraz fioletową czuprynę leżącą pod drzewem niedaleko.  
- Szkoda- Alex odwrócił się do Natana i uśmiechnął się do niego w tak słodki i niewinny sposób, że w ogóle nie przypominał siebie sprzed kilku sekund.- Skończyłem z tym sukinsynem.- szepnął i wtulił się w ciało zdziwionego Natana.
Dopiero teraz miałem czas by to sobie w miarę poukładać.
Dawid kocha Filipa, ale on traktuje go jak darmową dziwkę poświęcając się mu, gdy miał na to ochotę. Tyle wiedziałem do tej pory. Dodatkowym bonusem była najwidoczniej przeszła już miłość Alexa do Filipa, a teraz chłopak całuje się z Natanem.
Jezu... Jak w modzie na sukces.
- A ty co taka przylepa?- Dawid uniósł nasze dłonie patrząc na mnie z uniesioną brwią.
Prychnąłem i zarumieniłem się puszczając jego dłoń od razu. Musiałem jakoś rozśmieszyć Dawida, bo nadal w jego oczach było widać strach i zmartwienie.
- Ojej czerwoniutki!- pisnął uradowany i złapał moją dłoń łącząc je razem z powrotem.- Jaki wstydzioszek- zaśmiał się głośno.
Prychnąłem i gapiłem się w ziemię udając obrażonego.
- O. A teraz foszek- chłopak nie przestawał się śmiać.
- Nie zejdzie ci ten burak- usłyszałem rozbawiony głos Alexa, który na moment poderwał się od Natana.
- Dobra ty się lepiej zajmij swoim chłopakiem kochaniu- wytknąłem Alexowi język z rozbawieniem.- Dawid... Przyjdziesz do mnie jutro?- uśmiechnąłem się słodko opierając głowę na jego ramieniu i całkowicie ignorując cichy śmiech pary obok nas.
- Uuuu...- usłyszałem od Natana.
- No mogę wpaść. A co? Już się stęskniłeś?- Dawid patrzył mi w oczy z nie małym rozbawieniem.
- Może troszkę. Nie ma mnie kto tulić do snu- wystawiłem mu język, a chłopak od razu złapał go między zęby. Pisnąłem zaskoczony i spojrzałem na niego z wyrzutem kiedy mnie puścił.- Oj widzę, że ty też tęskniłeś- zaśmiałem się cicho.
- Może troszkę- powtórzył po mnie i puścił moją dłoń zerkając na podpartego o ścianę bazy Łasica.  Był cały posiniaczony, a z ust leciała mu krew. Musiał się ładnie poobijać podczas tego wybuchu.
- Pomoże mi ktoś?- zapytał patrząc na nas wkurwiony.
- Nie licz na nas.- Alex z Natanem zebrali się i odeszli.
- Dawid ja już się zbieram. Poradzisz sobie?- zapytałem i skinąłem na Filipa.
- Ta. Spokojnie.- uśmiechnął się szeroko.
Wstałem i otrzepałem spodnie wracając do domu.

Miałem być w pracy dopiero o 23:00, więc miałem jeszcze sporo czasu.
Wybrałem numery do kilku kumpli i umówiłem się z nimi pod jedną z galerii. Musiałem jakoś wyrwać się w z tej rutyny.
Gang. Praca.
Nie mogłem tak, chociaż na to drugie narzekać nie mogłem.

Po godzinie siedziałem już razem ze znajomymi w kawiarni i rozmawialiśmy na każdy temat jaki nam się nawinął zaczynając od pracy, przez dziewczyny, kończąc na eksplozjach jądrowych.
Wszystko było idealnie, aż do momentu, gdy mój wzrok nie powędrował na otwierające się drzwi kawiarni. Przerwałem zdanie w pół słowa, gdy zobaczyłem GO stojącego tam. Nasze spojrzenia na sekundę się spotkały, a ja natychmiast spuściłem głowę mając jednak nadzieję, że mnie nie rozpoznał, lub że tu nie podejdzie.
To było tak dawno temu...
Nie mógł mnie poznać...
Prawda?
Nie! Nie chcę znowu go widzieć! Nie chcę go już kiedykolwiek widzieć! Tych oczu przeszywających mnie na wylot. I tego perfidnego uśmieszku, który oglądałem za każdym razem.
Miałem dość... Przez niego zrobiłem najgorszą rzecz, jaką mogłem zrobić.
On zrujnował mi całe życie!
Strach całkowicie mnie sparaliżował. Nie miałem nawet odwagi sprawdzić, co robi. Siedziałem tak tylko spięty na całym ciele i patrzyłem w szklankę, na której zaciskałem mocno dłonie. Cały świat jaki mnie do tej pory zniknął... Był oddalony. Kumple naokoło mnie, ta kawiarnia, stolik... Wszystko się rozmazało. Nawet szklanka, w którą tak namiętnie wbijałem wzrok.
Żadne dźwięki nie docierały do moich uszu.
Poza tym szeptem... Szeptem tuż nad moim uchem.
- Witaj Szymuś.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz