Rozdział 11

Ze snu wyrwało mnie ciepło czyjegoś ciała i ruch po prawej stronie. Uchyliłem lekko powieki i zamrugałem parę razy obserwując śpiącą obok mnie postać. Podparłem się na łokciu zbierając do kupy wczorajsze wydarzenia.
Dawid.
Uśmiechnąłem się nieznacznie i padłem z powrotem na łóżko. W tym momencie poczułem gwałtowniejszy ruch i Dawid podniósł się podpierając się na dłoni. Przyjrzał mi się nie do końca chyba rozumiejąc, co tu robię. 
- Dobry... Jak się czujesz?- zapytałem sprawdzając godzinę  na telefonie. 
11:55
- Bywało gorzej- westchnął i podparł się na obu dłoniach patrząc w ścianę naprzeciwko. 
- Sory za wczoraj... Głupio się zachowałem- mruknąłem patrząc w pościel, którą były okryte nasze nogi. 
- Hmn?- spojrzał na mnie wyrwany z zamyślenia.- A nie, luz- zaśmiał się i potargał mi włosy robiąc w nich jeszcze większy nieład. -Wszystko dobrze. 
Uśmiechnąłem się szeroko w odpowiedzi.
- Głodny?- zapytałem, jednak nie miałem najmniejszej ochoty wstawać.
- Troszkę, ale chyba będę już leciał- odpowiedział odkrywając się i przeciągając. 
Teraz mogłem przyjrzeć mu się uważniej. Był trochę wychudzony, a na jego ciele odznaczyło się kilka blizn po kulach i nacięciach. No i objawy autoagresji nie tylko na nadgarstkach. 
Machnąłem na niego ręką lekceważąco.
- Co chcesz?- zapytałem wstając i kierując się do kuchni leniwie.
- Jakieś kanapki wystarczą- usłyszałem za swoimi plecami. Chłopak szedł za mną. 
Zabrałem się za przygotowanie śniadania, a Dawid zajął to samo krzesło, co wczoraj. 
- Mogę ci jakoś pomóc?- zapytał przyglądając się moim poczynaniom.
- Starczy, że powiesz co chcesz do picia- postawiłem przed nim talerzyk kanapek i zalałem swój kubek z kawą. 
- Herbata wystarczy- odpowiedział zabierając się za jedzenie.
Zalałem wrzątkiem herbatę i usiadłem na blacie zapalając fajkę i przygarniając do siebie kawę.
- Ty ciągle palisz. Ciekawe kiedy ci to zbrzydnie- mruknął zerkając na mnie znad talerza.
- Pewnie kiedy wypadną mi wszystkie zęby- uśmiechnąłem się szeroko. 
O raku wolałem nie wspominać.
- Nie pasowałoby ci- skomentował z chytrym uśmiechem. 
Wystawiłem mu język śmiejąc się cicho.
- Może kiedyś ograniczę. Za bardzo lubię ich smak, by całkiem odstawić- mruknąłem patrząc na papierosa, którego trzymałem w palcach. 
- Jeszcze mnie zdemoralizujesz i będziesz nakłaniał do palenia- cmoknął ustami rozbawiony a ja wyciągnąłem w jego stronę paczkę z szerokim uśmiechem.- Ha! No mówiłem- udał oburzonego. 
Zaśmiałem się i zgasiłem swojego papierosa o spód blatu. 
- To jak?- patrzyłem na niego ciekawsko z lekko przechyloną głową. 
- Mogę spróbować- wzruszył ramionami.
- A umiesz się zaciągnąć?- zapytałem wyciągając szluga i odpalając go szybko. 
- Chyba umiem... Znaczy wiem jak się to mniej więcej robi- przyglądał mi się, gdy zeskoczyłem z blatu i podszedłem do niego.
- Okej. To zrobimy mały test. 
Zaciągnąłem cię mocno zatrzymując dym w płucach i pochyliłem się nad nim łącząc razem nasze usta. Język lekko rozchyliłem jego wargi i zacząłem wdmuchiwać w nie dym błagając w duchu, by mnie nie odepchnął ani się nie zakrztusił. 
Ku mojemu zadowoleniu Dawid grzecznie mi się oddał. Odsunąłem się dopiero wtedy, gdy większość dymu wniknęła w jego płuca. 
Chłopak wypuścił go prawie od razu i odkaszlnął lekko. 
Uśmiechnąłem się niewinnie. 
- I jak?
- Chyba... dobrze?- spojrzał na mnie lekko zamroczony. 
Wyciągnąłem w jego stronę zapalonego papierosa, a ten od razu go przyjął. 
- Łasica znowu na mnie naciska- usłyszałem jego przyciszony głos. 
- Z czym?
- Chce, bym nauczył go kochać. W przeciwnym wypadku mnie do tego zmusi- prychnął zniesmaczony. - Nawet nie mogę się wypowiedzieć na ten temat. 
- Tego nie da się nauczyć. To się po prostu czuje. Z resztą sam dobrze wiesz... motylki w brzuchu i te sprawy- odpowiedziałem dość niepewnie. 
- On twierdzi, że odpycha od siebie te uczucia. Ubzdurał sobie, że należę do niego i nie pozwoli mi uciec.
- Ale przecież nikt do nikogo nie należy. A już zwłaszcza ty do niego... Nie wyglądasz mi na psychiatrę wiesz? Może powinieneś wysłać Filipa do jakiegoś specjalisty?- spojrzałem na niego po raz kolejny grając małego chłopca.
Chłopak zaśmiał się i spojrzał na mnie.
- Kto go tam zrozumie... 

Rozmawialiśmy jeszcze długi czas drocząc się i wygłupiając, aż Dawid nie zmył się do domu wymyślając jakąś marną wymówkę. 

W końcu uznałem, że przydałoby się przejść do tego klubu ze striptizem, skoro i dzisiaj miało nie być zbiórki.
Wziąłem szybki prysznic, ubrałem sie i wyszedłem.

Droga zajęła mi więcej niż z początku myślałem. Gdy w końcu znalazłem się na miejscu ulotka nadal wisiała na drzwiach. Uśmiechnąłem się nieznacznie i przekroczyłem próg klubu. W środku było pusto, jak tak ostatnio nie licząc jednego chłopaka, który zamiatał parkiet. Podniósł na mnie wzrok przyglądając mi się dokładnie. Uśmiechnął się perwersyjnie otaksowując moja sylwetkę wzrokiem.
Dobrze znałem ten uśmiech, tak samo dobrze wiedziałem, co chłopakowi chodzi po głowie.
Wywróciłem oczami i odchrząknąłem, by wyrwać go z jego świata fantazji.
- Klub zamknięty- odpowiedział mi od razu.
- Ja w sprawie ogłoszenia. Jest szef?- rozejrzałem się jeszcze raz po lokalu.
- Myślisz, że się nadasz?- uśmiechnął się wrednie podpierając się na miotle. Jego zmrużone lekko oczy obserwowały każdy mój ruch.
Prychnąłem rozbawiony. To jakaś ich regułka?
- A jak ci się wydaje?- odpowiedziałem mu tym samym, pogardliwym spojrzeniem, co on.
- To zależy od szefa.- odpowiedział już normalnym tonem głosu.
- Wiem... Dlatego pytam, czy jest.- oparłem się o ladę.
- Przyjdź potem- chłopak zbył mnie ruchem ręki i wrócił do zamiatania całkowicie ignorując moją obecność.
- Poczekam na niego- uśmiechnąłem się szeroko i usiadłem na małym stołu przy ladzie.
Chłopak spiorunował mnie spojrzeniem i burknął coś pod nosem wracając do pracy.
- Jak masz na imię?- zapytałem dla zabicia czasu.
- Marek. A ty?
- Szymon. Mogę?- skinąłem na jeden z alkoholi na półce za ladą.
- Jeżeli zapłacisz...- wzruszył ramionami i widząc jak wykładam banknot na ladę tez poprosił o drinka.
Rozmawialiśmy tak dłuższy czas głównie o pracy. Dowiedziałem się, że jeżeli nie chcę nie muszę tańczyć... A jeżeli i taniec mi nie wystarczy to za sceną są drzwi do osobnych pokoi. Za to za alkoholami jest gabinet szefa i pokój dla pracowników z prysznicem.
Coraz bardziej podobało mi się to miejsce.
Z początku chciałem tylko rozdawać drinki po stolikach, ale dodatkowa kasa zawsze się przyda.
W końcu, po dwóch godzinach do klubu wszedł mężczyzna w średnim wieku ubrany w czarne spodnie, luźną, rozpiętą do połowy białą koszulą i biały podkoszulek. Pod ubraniem wyraźnie odznaczał się jego 'mięsień piwny', a  na włosach początki siwizny i zakola.
- Marek... Kto to?- mężczyzna skinął na mnie obchodząc blat i sięgając po whiskey z wyższej półki.
Warknąłem pod nosem... Traktują mnie tu jak ducha.
- Ja w sprawie ogłoszenia na tancerza. Szymon- odpowiedziałem odwracając się na stołku w stronę mężczyzny z zadziornym uśmiechem. Spojrzał na mnie ze zdumieniem, a po chwili jego usta rozciągnęły się w delikatnym uśmiechu.
- Miło poznać- uścisnęliśmy sobie dłonie.- Ma pan jakieś doświadczenie?
- Nooo... Można tak powiedzieć- mruknąłem nieśmiało, na co zaśmiał się i upił kilka łyków trunku.
- Proszę za mną.- skinął głową na jedne z dwóch drzwi za półką z alkoholami.

Gdy wyszedłem przy barze czekała już na mnie cała dzisiejsza ekipa. Oficjalnie zostałem tu zatrudniony. Poznałem wszystkich po kolei, w tym chłopaka, którego spotkałem tu za pierwszym razem. Spodobał mi się i nie chciałem go odpuszczać tak szybko.
Po tym całym spotkaniu zapoznawczym chłopak szybko mnie oprowadził i wyjaśnił parę spraw.

Jeszcze dziś miałem zaczynać. 

1 komentarz:

  1. Przeczytałam wszystkie rozdziały od początku po raz kolejny.
    I uparcie wciąż czekam na następne. c:

    OdpowiedzUsuń